piątek, 16 maja 2014

3. część I.

Od autorki: Czeeeeść! Poniżej fragment trzeciego rozdziału, który musiał zostać podzielony na dwie części, bo niestety wyszedł za długi, a nie chciałam żeby się to tak ciągnęło w nieskończoność. Kolejna część powinna pojawić się w przyszłym tygodniu, żeby już była całość. Zapraszam jeszcze na hemmingsowego shota Fake shades : ) Także ten, zalane Śląskie pozdrawia! Trzymajcie się! x


~~


Westchnął cicho, przecierając zmęczoną twarz dłońmi. Delikatny zarost podrażnił opuszki jego palców. Zmęczenia dawało mu się we znaki. Nie tylko podkrążone oczy, zmierzwione włosy i nieogolona twarz to zdradzały. Jego psychika była zszargana. Nie mógł normalnie funkcjonować, bo za każdym razem wracał myślami do papierowego ciała ułożonego na białym łóżku w wysterylizowanej sali szpitalnej. Przed oczami miał jej szare tęczówki, kruczoczarne włosy, minimalny uśmiech i tak rzadki, melodyjny śmiech. Nie mógł się na niczym skupić. Z roztargnienia wylewał herbatę na świeżo wyprany podkoszulek, rysował różnorakie wzroki na nowych kontraktach płytowych, zapominał tekstów piosenek, nieobecnym wzrokiem śledził program kucharski emitowany przez jedną ze stacji telewizyjnych, którego przecież nie znosił, godzinami wpatrywał się w przeciwległą ścianę, dłońmi ciągnąc za kosmyki włosów czy też wstawał o czwartej nad ranem, nieświadomy wczesnej godziny błądził ulicami zaspanego miasta. I tylko ona mogła zrozumieć jego rozrywający od środka smutek. ...

~~


Jesienne słońce przedzierało się przez ociężałe chmury, pozwalając Brytyjczykom wyjść na ulice bez uciążliwych parasoli. Pachniało świeżo skoszoną trawą. Szedł raźnym krokiem ulicą, mijając po drodze przechodniów. Ciemne włosy wystawały spod popielatego beanie. U nasady nosa, zaczepione były czarne okulary, które miały za zdanie choć trochę odwrócić uwagę od jego osoby.
Jak najszybciej chciał się znaleźć u drzwi wielkiej kamienicy, do której zeszłego dnia weszła dziewczyna. Nie przejmował się zbytnio tym spotkaniem. Zastanawiał się tylko, jak zareaguje Olivia, gdy zobaczy go w swoim mieszkaniu. Jego priorytetem w obecnej chwili, było sprawdzenie jej stanu zdrowia i czy wszystko z nią w porządku.
O dziwo chciał również wreszcie ją poznać. Od momentu kiedy zobaczył ją na schodach przed klubem, nie mógł pozbyć się dziwnego wrażenia, że coś jest z nią nie tak. Wszystkiego dopełniła wczorajsza sytuacja. Zayn w duchu czuł się odpowiedzialny za kruchą dziewczynę o alabastrowej cerze. Sam nie wiedział dlaczego. Ciągnęło go do niej jak diabli, bo chciał znaleźć powód, dla którego zeszłego popołudnia zastał ją w takim stanie. Wyraz jej szarych tęczówek dawał mu pewność, że skrywa ona jakąś przeszłość, która dalej ją nęka jak nocna zmora. Gdy tylko w myślach przywiódł obraz jej papierowego ciała umorusanego krwią i przyozdobionego dużą ilością siniaków, coś ścisnęło go w żołądku. Od tej pory jego podświadomość nakazała mu ją chronić, za wszelką cenę.
Nim się obejrzał, stał przed zielonymi drzwiami. Odwrócił się w stronę listy, na której widniały nazwiska lokatorów. Palcem wodził po poszczególnych pozycjach, jednak uświadomił sobie, że przecież nie zna jej nazwiska. Jeszcze raz spojrzał na spis i zorientował się, że tym razem los jest po jego stronie.
  1. M & J Calls
  2. W. L. P Jones
  3. K & F Michells
  4. D.O.S Spencer
Przecież nikt inny nie miał imienia zaczynającego się na literkę O, więc szybkim ruchem pchnął metalową powłokę i znalazł się we wnętrzu budynku. Była to typowa ciemna kamienica, lecz wyjątkowo zadbana. Tablica ogłoszeń, zejście do piwnicy ulokowane na prawo od wejścia, jedno mieszkanie na każdym piętrze i wijące się w górę schody. Ściany utrzymane były w odcieniu przygasłej żółci. Z jednego z okien znajdujących się na klatce schodowej, przed pięknie zdobiony witraż padała na brązowe płytki kolorowa smuga światła.
Zayn chwycił się poręczy i spokojnym krokiem udał się na ostatnie piętro. Stanął przed drzwiami do mieszkania dziewczyny. Nie czekając ani chwili dłużej zapukał delikatnie w drewnianą powłokę, by po chwili usłyszeć ciche kroki oraz przekręcanie się zamka.
Zza uchylonej powierzchni wyglądała blada twarz, z szeroko otwartymi oczami. Widoczne były podpuchnięte powieki oraz liczne rysy na jej policzkach. Gdy spojrzał w kierunku dłoni zaciśniętych na klamce, zauważył liczne, maskujące siniaki bransoletki.
- C..co Ty tutaj robisz? - zapytała niepewnie, wychodząc na chłodny korytarz i przymykając za są drzwi, jakby w obawie, że chłopak mógłby zauważyć zbyt wiele. Zmarszczył lekko brwi tym zachowaniem, lecz zaraz z powrotem uśmiechnął się pod nosem.
- Cześć Livia. Mi też miło Cię widzieć. - w odpowiedzi usłyszał burknięte 'hej' i ponowny strach w szarych tęczówkach. - Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko z Tobą w porządku.
- Tak, pewnie. Jestem cała. - odparła skubiąc zębami swoją zapuchniętą jeszcze wargę. Zapanowała cisza, podczas której dało się tylko słyszeć przytłumione szczekanie psa sąsiada. Zayn spojrzał na nią wyczekująco, przenosząc co chwila na drewnianą powłokę.
- To.. mogę wejść? - zapytał wreszcie, na co Livia podniosła ponownie wzrok. Zdawało mu się, że jej źrenice momentalnie się rozszerzyły, gdy z wewnątrz mieszkania dobiegły kroki.
- Umm... to nie najlepszy pomysł. - umilkła na chwilę - Co powiesz na spacer? - po tych słowach, momentalnie ugryzła się w język. Przecież to nie miało tak wyglądać. Nie miała nawiązywać z nim bliższych kontaktów.
- Bardzo chętnie. To chyba będzie lepszą alternatywą. - posłał jej ciepły uśmiech, ale zgodnie z jego przypuszczeniami, nie odwzajemniła go. Zniknęła w głębi mieszkania, lecz zaraz pojawiła się znowu, z niezawiązanymi trampkami wsuniętymi na stopy i narzucając na swoje ramiona czarną bluzę.
- Twoje sznurówki - wskazał palcem na poplątane tasiemki przy butach. Już miał się schylać, by zawiązać je za nią, lecz go ubiegła.
- Poradzę sobie. - wyszeptała.
Wychodząc z kamienicy minęli plac zabaw i skręcili w uliczkę prowadzącą do pobliskiego parku. Popołudniowe słońce przedzierało się przez niemal nagie gałęzie drzew, przyjemnie otulając ich twarze. Szli ramię w ramię, wsłuchując się w stukot swoich butów o betonowy, nieco już zniszczony, chodnik. Po chwili dziewczyna sięgnęła do kieszeni swojej bluzy i wyciągnęła z niej paczkę mentolowych papierosów.
- Więc jednak palisz nałogowo? - było to bardziej stwierdzenie jak pytanie. Livia skinęła głową, zaciągając się toksycznym dymem.
- Nie pasuje Ci to? - odezwała się wreszcie, chwilowo spoglądając na jego twarz.
- Nie skądże. Po prostu, uważam, że nie powinnaś. Sam siedzę w tym bagnie już chyba trzeci rok i wiem, że to stopniowo wykańcza człowieka. - dziewczyna wzruszyła ramionami, wydychając obłoczek dymu
- Mi to nie przeszkadza. - bąknęła.
Po chwili weszli w bardziej ustronną część parku, odgrodzoną od reszty wysokim żywopłotem. Żeby się tam dostać, musieli przecisnąć przez wąską ścieżkę biegnącą między gałązkami. Zayn stanął z boku, wzrokiem instruując Olivię, by szła przodem. Prychnęła cicho pod nosem i zaraz zniknęła za roślinną ścianą. Chłopak zaraz ruszył za nią. Po chwili jego oczom ukazała się drewniana ławka pomalowana brązową farbą, która prawdopodobnie pod wpływem wielu lat zaczęła odpadać. Siedziała na niej Livia, niecierpliwie stukając trampkiem.
- Pusto tu. - zauważył, siadając koło dziewczyny.
- Do tej części parku rzadko ktoś przychodzi. Ludzie nie lubią przedzierać się przez zarośla. - odparła wyrzucając niedopałek papierosa na ziemię.
- Lubisz tu przychodzić, prawda?
- Tak. Skąd wiesz?  -zapytała zaskoczona, rozsiadając się wygodniej.
- Widać to po Twoim zachowaniu. Jesteś teraz bardziej skora do rozmowy i taka... - zaciął się na chwilę, by poszukać odpowiedniego słowa - spokojna.
Nic nie odpowiedziała, tylko oparła się o chłodne drewno za sobą, odchylając głowę do tyłu, by złapać jak najwięcej promieni słonecznych.
W tym świetle jej cera wydawała się być mniej blada niż w rzeczywistości. Nagle uchyliła delikatnie powieki, wpatrując się w błękitne niebo.
- Skąd wiedziałeś? - zmarszczył brwi, zaskoczony takim pytaniem.
- Ale że co miałem wiedzieć?
- Ugh, to gdzie mieszkam? - wyprostowała się, po raz pierwszy uporczywie wpatrując się w jego lekko zdezorientowaną twarz, co wprawiło go w niesamowity podziw. Teraz to on wzruszył ramionami.
- Nie jestem głupi. Wiedziałem, że starasz się mnie zbić z tropu. Nie chciałaś mnie już nigdy więcej wiedzieć, a tu proszę! To znowu ja! Jestem zbyt upierdliwy, wiesz? - powiedział z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Na te słowa po raz pierwszy najzwyczajniej się zaśmiała. Pokazała rząd białych ząbków i ten dziewczęcy, dzwoniący w uszach śmiech. Uniósł kąciki ust do góry, w skupieniu przyglądając się jej twarzy.
- Co? - zapytała zdziwiona.
- Nic, tylko wreszcie się uśmiechnęłaś. Pokonałaś tę cholerną maskę obojętności, udowadniając, że jest jeszcze w Tobie trochę szczęścia. - pokiwała głową z dezaprobatą.
- Mój zapas szczęścia dawno gdzieś uciekł. I powiedziałabym, że za nim tęsknię, ale cóż, przyzwyczaiłam się.
Założyła kosmyk włosów za ucho, ponownie opierając głowę o drewnianą powierzchnię. Zayn oblizał lekko wargi, zaplatając swoje dłonie. Westchnął głęboko po czym się odezwał:
- Znajdziemy go, Livia. Zobaczysz. - kruchą dłoń przyłożyła do linii brwi, chroniąc oczy przed słońcem.
- My? - ton jej głosu zdradzał całkowite zaskoczenie.
- Oczywiście, że my. Zawsze raźniej we dwójkę, czyż nie? - Jej prychnięcie było odpowiedzią. Zaśmiał się w duchu.

- Chodźmy.-odezwał się po półgodzinnym delektowaniu się ciszą. Wyciągnął w jej stronę dłoń, chcąc pomóc jej wstać, lecz nie ujęła jej. Miał wrażenie, że jej przygnębiająca aura na nowo wróciła.
- Dokąd? - zapytała unosząc brwi ze zdziwienia.
- Moim koledzy chcą Cię poznać. - po tych słowach w pośpiechu zniknął za żywopłotem, lecz zmuszony był wrócić z powrotem, ponieważ Livia nie ruszyła się nawet o centymetr.
- To, że zaprowadziłam Cię tutaj, nie znaczy, że musisz mnie zapoznawać ze swoimi znajomymi. Poza tym, towarzystwo nie jest dla mnie. - bąknęła cicho, spuszczając wzrok na swoje palce, które z zawzięciem skubały rękawa bluzy.
- Nie wygłupiaj się Liv. Zresztą Liam chciałby Cię znowu zobaczyć. Cały czas umiera ze strachu, że Ci się jednak coś stało i nie chce mi wierzyć, że jest wszystko w porządku. - teatralnie przewrócił oczami. - Nie daj się prosić.
Dziewczyna nie odpowiedziała, ponieważ silne dłonie chłopaka chwyciły ją za ramiona, pchając w kierunku samochodu.
-Będzie fajnie. Obiecuję.

...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz