Od autorki: Chciałam tylko podziękować za wszystkie miłe słowa oraz uwagi dotyczące ostatniego rozdziału. To wszystko bardzo dużo dla mnie znaczy.
Dla babci Ani. Za każdy uśmiech, słowo oraz radę. Będzie nam Ciebie brakowało.
Otwarł przed nią frontowe drzwi mieszkania, przepuszczają jej drobną sylwetkę w progu. Weszła do wąskiego holu pokrytego kremową tapetą. Wokoło unosił się zapach bazylii i oregano. Jednym ruchem ściągnęła ze stóp podarte tenisówki i ruszyła za Zaynem, czekającym w progu pomieszczenia.
Wchodząc do
przestronnej kuchni zapachy stały się coraz bardziej wyraziste. Niepewnie
powiodła spojrzeniem po białych ścianach i kontrastujących z nimi czarnych
szafkach. Na kuchennej wysepce zauważyła miskę z pokrojonymi pomidorami oraz
długi makaron. Jej szare tęczówki natrafiły na męską sylwetkę odwróconą w
stronę kuchenki. Brązowe loki rozburzone były we wszystkie możliwe strony.
- Och, Harry?
Nie wiedziałem, że nas odwiedzisz. - powiedział Malik, unosząc brew w wyniku
zaskoczenia.
Na te słowa
chłopak krzątający się przy garnka, odwrócił się w ich stronę. Na jego twarzy
widniał szeroki uśmiech, uwydatniający dołeczki w policzkach.
- Wpadliśmy
z chłopakami na obiad. Jakbyś szukał Liama, siedzi w salonie. Lou i Niall
poszli do sklepu, bo jak na złość zabrakło mi sera żółtego, a bez tego
spaghetti nie będzie. - fuknął, ale w jego głosie namacalne było rozbawienie.-
A Ty gdzie się podziewa... - urwał w połowie zdania, napotykając stojącą w rogu
postać dziewczyny. Zielone tęczówki przesunęły się po jej chudej postaci
kilkakrotnie, badając dokładnie jej nieśmiałą aurę.
- Nie
zauważyłem Cię. Przepraszam. - jednym ruchem zwinął ścierkę leżącą na stole.
Wytarłszy do niej ręce, wyciągnął jedną z nich w stronę brunetki. – Jestem
Harry. -uśmiechnął się delikatnie. Olivia podniosła wystraszone spojrzenie, ale
widząc pogodę ducha iskrzącą w jadeitowych tęczówkach, od razu uścisnęła dłoń.
- Livia.
Miło mi.
- Mnie
również - uniósł kąciki ust ku górze. - Napijesz się czegoś? - od razu
zaproponował, kciukiem wskazując na stojący na szafce sok.
- Nie,
dziękuję. - brunetka pokiwała przecząco głową, zaciskając smukłe palce na swoim
ramieniu.
- Chodź do
salonu. - odezwał się wreszcie Zayn. Uchylił drzwi do przyległego
pomieszczenia, czekając, aż dziewczyna spokojnie przez nie przejdzie. - Harry,
jak skończysz, to do nas dołącz. - Burza włosów gwałtownie drgnęła, pod wpływem
przytaknięcia Stylesa, który ponownie wrócił do gotowania.
W salonie nic się nie zmieniło. Mimo że Livia
pamiętała wydarzenia z feralnego popołudnia jak przez mgłę, doskonale
odtworzyła w pamięci wygląd brzoskwiniowego pokoju. Wchodząc do niego,
wpatrujący się w telewizor Liam, od razu odwrócił wzrok. Odrzucił na bok
czarnego pilota i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Cześć Wam!
Fajnie Cię znowu widzieć Liv. - na te słowa panna Spencer pokiwała głową,
przygryzając nieznacznie wnętrze policzka.
Usiadła
ostrożnie na skraju wielkiej kanapy, w miejscu wskazanym przez Malika. Chłopak
natomiast przycupnął na oparciu fotela znajdującego się naprzeciw. Uważnie
wpatrywał się w jej zagubioną twarz, rozglądającą się nieufnie po salonie.
Kolejne kilka minut Livia spędziła w całkowitej ciszy
swoich słów. Przysłuchiwała się obojętnie rozmowie między dwojgiem przyjaciół,
którzy zawzięcie dyskutowali na temat jakiejś ważnej podróży. Zayn początkowo
chciał włączyć w tę konwersację swoją nowo poznaną znajomą, jednak każda z
czterech prób kończyła się fiaskiem. Ostatecznie poddał się z głębokim
westchnięciem, opadając głębiej na fotel.
- Obiad! - krzyk
Harry'ego przywrócił ją na ziemię. Chłopak postawił jej przed nosem pełny
talerz makaronu polanego aromatycznym sosem pomidorowym z kępką świeżej bazylii
na samym czubeczku góry jedzenia. Sam natomiast po podaniu posiłku dwójce
pozostałych przyjaciół, rozsiadł się wygodnie na kanapie obok brunetki, z
talerzem na założonej na kolano nodze i chwyciwszy pilota skakał po kanałach.
- Ja...
ja... ja dziękuję. Nie jestem głodna. - Livia nieznacznie odsunęła od siebie
porcelanowe naczynie podnosząc szare tęczówki na siedzącego naprzeciwko Zayna.
- Musisz
jeść chudzino. Przecież zaraz z Ciebie nic nie zostanie, bo zdmuchnie Cię ten
londyński wiatr przy pierwszej lepszej okazji. - zachichotał cicho Liam,
ładując sobie kolejną porcję makaronu do ust. Dziewczyna posłała mu słaby
uśmiech.
Malik widząc
całą sytuację podsunął jej ponownie talerz pod nos, następnie ujął jej dłoń,
wręczając jej widelec i owijając wokół niego nitkę, nakierował go wprost na jej
usta. Zmarszczyła nos, po czym niechętnie otworzyła usta. Z wielkim trudem
przełknęła pierwszy kęs.
Olivia nie należała do osób lubiących jeść. Wszystko
to odzwierciedlała jej niesamowicie chuda sylwetka. Potrafiła przeżyć o jednej
kanapce cały dzień, dopiero wieczorem przypominając sobie, że przecież ostatnią
porcję jedzenia konsumowała dobre dziewięć godzin wcześniej. W takich wypadkach
niechętnie człapała do kuchni nalewając do miski z płatkami mleka i ponownie
zaszywała się w swoich czterech niebieskich ścianach. Nie potrafiła zmienić
swojego nawyku, nawet gdy lekarz zdiagnozował u niej niedowagę i zbyt kruchą
budowę.
- Mówiłeś,
że brakuje Ci sera żółtego Hazz. Nie czekamy na Lou i Nialla? - zapytał Payne,
chcąc zmienić ponury temat.
- Znalazłem
resztki w lodówce i starczyło dla naszej czwórki. Wychodzi na to, że robią
zakupy dla samych siebie.
W tym samym momencie jak na komendę, mosiężne drzwi
frontowe otwarły się z cichym piskiem. Do mieszkania wtargnęła dwójka młodych
mężczyzn, mniej więcej w wieku Zayna. Pierwszy z nich ubrany był w białą
podkoszulkę z różnymi napisami oraz granatową bluzę, niedbale zarzuconą na
ramiona. Jego wesołe błękitne oczy emanowały dobrocią, a farbowana, blond
czupryna podrygiwała do góry z każdym jego ruchem. Drugi z nich miał znacznie
ciemniejsze, brązowe włosy. Spod gęstych rzęs iskrzyły się lazurowe tęczówki.
Na ustach wymalowany był szeroki uśmiech. Uwydatnioną linię szczęki pokrywał
jednodniowy zarost.
- Jesteśmy! -
krzyknął, odrzucając kurtkę na stojący w przedpokoju wieszak. - Jest już Zayn?
Gdy oboje
stanęli w progu, ich spojrzenia powiodły wprost do skulonej na kanapie dziewczyny.
- Och, nie
wiedzieliśmy, że mamy gościa.- szepnął jeden z nich, lekko zaskoczony jej
obecnością.
- Chłopaki,
poznajcie Livię. - Mulat podniósł się z miejsca, stając tuż obok niej. Gestem
ręki zachęcił przyjaciół, by podeszli się przywitać. Jako pierwszy ruszył
blondyn, który delikatnie ścisnął kruchą dłoń Olivii.
- Miło mi
Cię poznać. Jestem Niall. - posłał jej szczery uśmiech, by po chwili odsunąć
się na bok robiąc tym samym miejsce dla szatyna. Ten ani nie drgnął, stojąc
dalej w wejściu do pomieszczenia. Niebieskie tęczówki taksowały wręcz jej
postać. Dziewczyna spuściła wzrok na splecione z nerwów palce, zasłaniając tym
samym twarz kaskadą czarnych włosów. Wszystkie pary oczu znajdujące się w
pomieszczeniu z uwagę przyglądały się tej ciężkiej sytuacji. W pomieszczeniu
jakby nagle, zrobił się duszno. Atmosfera nieprzyjemnie się zagęściła.
Dopiero odchrząknięcie Liama przerwało tę krępującą,
dla szarookiej, sytuację. Szatyn ociężale wyprostował się, wolnym krokiem
podchodząc w jej stronę.
- Louis. - minimalnie
uścisnął jej dłoń. Z błękitnych zwierciadeł duszy emanował chłód i nieufność. W
tym momencie Livia ponownie zaczęła żałować, że dała się namówić Malikowi na
spędzenie popołudnia z jego znajomymi. Mimo że nie wiedziała dlaczego Tomlinson
potraktował ją w taki sposób, poczuła się niechciana.
Poniekąd
była przyzwyczajona, że jest typem osoby, której ciężko jest nawiązać
jakiekolwiek nowe znajomości. Wolała spędzać wolny czas w samotności, nie
narzucając się innym. Nigdy zbyt wiele nie mówiła. Przynajmniej od momentu
kiedy to się stało. Omijała wszelkiego rodzaju zabawy, spotkania i tego
typu przedsięwzięcia. Nie lubiła tłumów. Za każdym razem kiedy się w nich
znajdowała, czuła jakby każda para oczu bacznie obserwowała jej każdy ruch. Dusiła
się. Ale przecież nie zrobiła nic Louisowi. Nigdy wcześniej nie widziała go
na oczy. Nie zależało jej, by każdy człowiek stąpający po tej planecie, darzył
ją sympatią. Jednak zrozumiałaby, gdyby szatyn był wobec niej neutralny, ale
żeby od razu taka niechęć? Przez właśnie taki stosunek, poczuła się jak intruz.
Nagle do
pokoju wbiegł ponownie Harry, którego nieobecności nawet nie zauważyła.
Postawił na stole dwie porcje spaghetti, po czym zaprosił wszystkich ponownie
do stołu.
Livia nie
zauważyła, jak Zayn posyła Tomlinsonowi pytające i lekko rozdrażnione
spojrzenie. Odpowiedzią było wzruszenie ramionami.
Cała piątka z zapałem zabrała się za konsumowanie
posiłku, wesoło przy tym rozmawiając. Tylko Olivia z pustym wyrazem szarych
tęczówek wpatrywała się w makaron, co jakiś czas mieszając w nim swoim
widelcem. Pod wpływem troskliwego spojrzenia Malika, kilkukrotnie przełknęła
posiłek. Może i na skutek długotrwałych namów ze strony Harry'ego skusiłaby się
na danie, to jednak zachowanie Lou skutecznie odebrało jej czy tak i tak, nikły
apetyt.
- Jutro ktoś
z zarządu ma zadzwonić w sprawie trasy. -odezwał się nagle Niall.
Po jego
słowach Zayn wyprostował się jak struna, upuszczając na talerz sztućce.
Symulując kaszel, chciał dać do zrozumienia przyjacielowi, żeby zakończył
temat. Irlandczyk jednak nie zrozumiał jego intencji.
- Zastanawiam
się na jak długo wyjedziemy, bo zakładam, że przygotowali dla nas minimum
siedem kon... Ała! - syknął nagle z bólu nie kończąc wypowiedzi. Spojrzał
zaskoczony na Zayna, masując obolałą nogę. Ten natomiast uśmiechnął się pod
nosem zadowolony że jego kopniak skutecznie uciszył Horana. Zaraz jednak
przybrał poważny wyraz twarzy i pokręcił głową, zaciskając szczękę, dając do
zrozumienia, że jak najszybciej należy zakończyć ten temat.
Nie chciał, by dziewczyna dowiedziała się o jego
sławnej części. Chciał, by Livia poznała Zayna Malika jako zwyczajnego
chłopaka, który ma swoje problemy i słabości, wstaje codziennie rano i robi
sobie śniadanie, musi posprzątać w domu, czyta gazetę, wychodzi na miasto,
pomaga rodzinie, bierze zwyczajny prysznic i jakby nigdy nic, kładzie się
wieczorem spać, śniąc o swoich marzeniach i przyszłości. Ze wszystkich sił
starał się powstrzymać wyjście na jaw jego prawdziwej osobowości. Tego Zayna
Malika, członka jednego z najbardziej popularnych zespołów w historii, na
którego widok fankom nagle robi się gorąco, który jest obiektem westchnień
tysięcy dziewczyn na świecie, któremu ciągle towarzyszy blask fleszy, przyjęcia
i sztab ludzi. Tego samego który posiada ogromny dom, kilka horrendalnie
drogich samochodów, ludzi, którym tylko zapłaci i zrobią wszystko co tylko
chce. Tego Malika, który zmuszony jest nakładać codziennie maskę uśmiechu,
ponieważ to gwiazdorskie życie wypompowało z niego to co najlepsze, który
zasypia codziennie z myślą o kolejnym wystąpieniu przed kilkunastotysięcznym
tłumem i którego marzenia najzwyczajniej wyparowały. Chciał, by poznała go
takiego jakim był nim osiągnął ten ogromny sukces, a nie takiego jakim chcąc go
wiedzieć inni. Nie chciał by ta sztuczna postać wykreowana przez media, będąca
po wielokrotnych praniach mózgu i stająca się powoli zwyczajną kukłą do
zarabiania pieniędzy wtargnęła do jej życia.
Od tych
trzech lat, Zayn poznawał wielu ludzi. Niestety z nikłą ilością z nich mógł się
rzeczywiście zaprzyjaźnić i utrzymywać stały kontakt. Poznając Olivię, wyczuł w
niej osobę, z którą może być na dobre i na złe. W głębi duszy czuł silną
potrzebę sprawowania nad nią opieki. Bał się, że to kruche ciałko znowu
zostanie poddane torturą cielesnym i psychicznym. Nie mógłby znieść ponownego
widoku siniaków na jej papierowym ciele i szkarłatu krwi brudzącego alabastrową
skórę. Chciał być jej aniołem stróżem, niezależnie czy to akceptowała czy
też nie.
Livia przenosiła zdezorientowane spojrzenie z Zayna na
Niallera i na odwrót, nie rozumiejąc co mieli na myśli.
- Tak,
rzeczywiście wujek coś mówił o podpisaniu kontraktów z nowymi korporacjami.
Trzeba będzie dokładnie dowiedzieć się o co chodzi. - odezwał się spokojnym
głosem Malik, brzmiąc tak jakby znał się na fachu. W duchu pogratulował sobie
tak wyrafinowanego kłamstwa. Dziewczyna przytaknęła głową i ponownie utkwiła
wzrok w pełnym talerzu. Liam natomiast zmierzył Mulata wzrokiem, oznajmiając iż
czeka ich dość poważna rozmowa. W odpowiedzi otrzymał nieznaczne przewrócenie
oczami. Żaden z chłopaków nie odezwał się ani słowem.
Okłamał ją. Chociaż z jego perspektywy nie
wyglądało to aż tak tragicznie. Do czasu. Przecież nie wpoił jej całkowitej
nieprawdy. Zataił tylko przed nią istotne fakty, dla jej własnego dobra.
Nie wiedział jednak, jak bardzo Livia brzydziła się kłamstwami, przez które jej
życie zostało zrujnowane. Czuła wewnętrzny wstręt do każdego fałszywego słowa.
- Nie męcz
się już. - zachichotał wreszcie Harry, sięgając po talerz leżący przed Olivią i
kładąc go na sam szczyt góry pustych naczyń. Uśmiechnęła się minimalnie.
Przy stole
rozpoczęły się żywe rozmowy na temat ostatniego meczu jednej z drużyn
piłkarskich. Wszyscy dyskutowali na temat bramki, która padła w wyniku rzutu
karnego, przekrzykując się wzajemnie. Brunetka siedziała cicho oparta o
zagłówek kanapy. Powoli zaczynała się rozluźniać w towarzystwie nowych
znajomych. Louis również milczał jak zaklęty. Wlepiał tylko swoje niebieskie,
skonsternowane tęczówki w wesołą twarz Zayna i od czasu do czasu zerkał z ukosa
na szarooką dziewczynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz