piątek, 23 maja 2014

3. część II.


Od autorki: Chciałam tylko podziękować za wszystkie miłe słowa oraz uwagi dotyczące ostatniego rozdziału. To wszystko bardzo dużo dla mnie znaczy.


Dla babci Ani. Za każdy uśmiech, słowo oraz radę. Będzie nam Ciebie brakowało.



                Otwarł przed nią frontowe drzwi mieszkania, przepuszczają jej drobną sylwetkę w progu. Weszła do wąskiego holu pokrytego kremową tapetą. Wokoło unosił się zapach bazylii i oregano. Jednym ruchem ściągnęła ze stóp podarte tenisówki i ruszyła za Zaynem, czekającym w progu pomieszczenia.
Wchodząc do przestronnej kuchni zapachy stały się coraz bardziej wyraziste. Niepewnie powiodła spojrzeniem po białych ścianach i kontrastujących z nimi czarnych szafkach. Na kuchennej wysepce zauważyła miskę z pokrojonymi pomidorami oraz długi makaron. Jej szare tęczówki natrafiły na męską sylwetkę odwróconą w stronę kuchenki. Brązowe loki rozburzone były we wszystkie możliwe strony.
- Och, Harry? Nie wiedziałem, że nas odwiedzisz. - powiedział Malik, unosząc brew w wyniku zaskoczenia.
Na te słowa chłopak krzątający się przy garnka, odwrócił się w ich stronę. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, uwydatniający dołeczki w policzkach.
- Wpadliśmy z chłopakami na obiad. Jakbyś szukał Liama, siedzi w salonie. Lou i Niall poszli do sklepu, bo jak na złość zabrakło mi sera żółtego, a bez tego spaghetti nie będzie. - fuknął, ale w jego głosie namacalne było rozbawienie.- A Ty gdzie się podziewa... - urwał w połowie zdania, napotykając stojącą w rogu postać dziewczyny. Zielone tęczówki przesunęły się po jej chudej postaci kilkakrotnie, badając dokładnie jej nieśmiałą aurę.
- Nie zauważyłem Cię. Przepraszam. - jednym ruchem zwinął ścierkę leżącą na stole. Wytarłszy do niej ręce, wyciągnął jedną z nich w stronę brunetki. – Jestem Harry. -uśmiechnął się delikatnie. Olivia podniosła wystraszone spojrzenie, ale widząc pogodę ducha iskrzącą w jadeitowych tęczówkach, od razu uścisnęła dłoń.
- Livia. Miło mi.
- Mnie również - uniósł kąciki ust ku górze. - Napijesz się czegoś? - od razu zaproponował, kciukiem wskazując na stojący na szafce sok.
- Nie, dziękuję. - brunetka pokiwała przecząco głową, zaciskając smukłe palce na swoim ramieniu.
- Chodź do salonu. - odezwał się wreszcie Zayn. Uchylił drzwi do przyległego pomieszczenia, czekając, aż dziewczyna spokojnie przez nie przejdzie. - Harry, jak skończysz, to do nas dołącz. - Burza włosów gwałtownie drgnęła, pod wpływem przytaknięcia Stylesa, który ponownie wrócił do gotowania.
W salonie nic się nie zmieniło. Mimo że Livia pamiętała wydarzenia z feralnego popołudnia jak przez mgłę, doskonale odtworzyła w pamięci wygląd brzoskwiniowego pokoju. Wchodząc do niego, wpatrujący się w telewizor Liam, od razu odwrócił wzrok. Odrzucił na bok czarnego pilota i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Cześć Wam! Fajnie Cię znowu widzieć Liv. - na te słowa panna Spencer pokiwała głową, przygryzając nieznacznie wnętrze policzka.
Usiadła ostrożnie na skraju wielkiej kanapy, w miejscu wskazanym przez Malika. Chłopak natomiast przycupnął na oparciu fotela znajdującego się naprzeciw. Uważnie wpatrywał się w jej zagubioną twarz, rozglądającą się nieufnie po salonie.
Kolejne kilka minut Livia spędziła w całkowitej ciszy swoich słów. Przysłuchiwała się obojętnie rozmowie między dwojgiem przyjaciół, którzy zawzięcie dyskutowali na temat jakiejś ważnej podróży. Zayn początkowo chciał włączyć w tę konwersację swoją nowo poznaną znajomą, jednak każda z czterech prób kończyła się fiaskiem. Ostatecznie poddał się z głębokim westchnięciem, opadając głębiej na fotel.

- Obiad! - krzyk Harry'ego przywrócił ją na ziemię. Chłopak postawił jej przed nosem pełny talerz makaronu polanego aromatycznym sosem pomidorowym z kępką świeżej bazylii na samym czubeczku góry jedzenia. Sam natomiast po podaniu posiłku dwójce pozostałych przyjaciół, rozsiadł się wygodnie na kanapie obok brunetki, z talerzem na założonej na kolano nodze i chwyciwszy pilota skakał po kanałach.
- Ja... ja... ja dziękuję. Nie jestem głodna. - Livia nieznacznie odsunęła od siebie porcelanowe naczynie podnosząc szare tęczówki na siedzącego naprzeciwko Zayna.
- Musisz jeść chudzino. Przecież zaraz z Ciebie nic nie zostanie, bo zdmuchnie Cię ten londyński wiatr przy pierwszej lepszej okazji. - zachichotał cicho Liam, ładując sobie kolejną porcję makaronu do ust. Dziewczyna posłała mu słaby uśmiech.
Malik widząc całą sytuację podsunął jej ponownie talerz pod nos, następnie ujął jej dłoń, wręczając jej widelec i owijając wokół niego nitkę, nakierował go wprost na jej usta. Zmarszczyła nos, po czym niechętnie otworzyła usta. Z wielkim trudem przełknęła pierwszy kęs.
Olivia nie należała do osób lubiących jeść. Wszystko to odzwierciedlała jej niesamowicie chuda sylwetka. Potrafiła przeżyć o jednej kanapce cały dzień, dopiero wieczorem przypominając sobie, że przecież ostatnią porcję jedzenia konsumowała dobre dziewięć godzin wcześniej. W takich wypadkach niechętnie człapała do kuchni nalewając do miski z płatkami mleka i ponownie zaszywała się w swoich czterech niebieskich ścianach. Nie potrafiła zmienić swojego nawyku, nawet gdy lekarz zdiagnozował u niej niedowagę i zbyt kruchą budowę.
- Mówiłeś, że brakuje Ci sera żółtego Hazz. Nie czekamy na Lou i Nialla? - zapytał Payne, chcąc zmienić ponury temat.
- Znalazłem resztki w lodówce i starczyło dla naszej czwórki. Wychodzi na to, że robią zakupy dla samych siebie.
W tym samym momencie jak na komendę, mosiężne drzwi frontowe otwarły się z cichym piskiem. Do mieszkania wtargnęła dwójka młodych mężczyzn, mniej więcej w wieku Zayna. Pierwszy z nich ubrany był w białą podkoszulkę z różnymi napisami oraz granatową bluzę, niedbale zarzuconą na ramiona. Jego wesołe błękitne oczy emanowały dobrocią, a farbowana, blond czupryna podrygiwała do góry z każdym jego ruchem. Drugi z nich miał znacznie ciemniejsze, brązowe włosy. Spod gęstych rzęs iskrzyły się lazurowe tęczówki. Na ustach wymalowany był szeroki uśmiech. Uwydatnioną linię szczęki pokrywał jednodniowy zarost.
- Jesteśmy! - krzyknął, odrzucając kurtkę na stojący w przedpokoju wieszak. - Jest już Zayn?
Gdy oboje stanęli w progu, ich spojrzenia powiodły wprost do skulonej na kanapie dziewczyny.
- Och, nie wiedzieliśmy, że mamy gościa.- szepnął jeden z nich, lekko zaskoczony jej obecnością.
- Chłopaki, poznajcie Livię. - Mulat podniósł się z miejsca, stając tuż obok niej. Gestem ręki zachęcił przyjaciół, by podeszli się przywitać. Jako pierwszy ruszył blondyn, który delikatnie ścisnął kruchą dłoń Olivii.
- Miło mi Cię poznać. Jestem Niall. - posłał jej szczery uśmiech, by po chwili odsunąć się na bok robiąc tym samym miejsce dla szatyna. Ten ani nie drgnął, stojąc dalej w wejściu do pomieszczenia. Niebieskie tęczówki taksowały wręcz jej postać. Dziewczyna spuściła wzrok na splecione z nerwów palce, zasłaniając tym samym twarz kaskadą czarnych włosów. Wszystkie pary oczu znajdujące się w pomieszczeniu z uwagę przyglądały się tej ciężkiej sytuacji. W pomieszczeniu jakby nagle, zrobił się duszno. Atmosfera nieprzyjemnie się zagęściła.
Dopiero odchrząknięcie Liama przerwało tę krępującą, dla szarookiej, sytuację. Szatyn ociężale wyprostował się, wolnym krokiem podchodząc w jej stronę.
- Louis. - minimalnie uścisnął jej dłoń. Z błękitnych zwierciadeł duszy emanował chłód i nieufność. W tym momencie Livia ponownie zaczęła żałować, że dała się namówić Malikowi na spędzenie popołudnia z jego znajomymi. Mimo że nie wiedziała dlaczego Tomlinson potraktował ją w taki sposób, poczuła się niechciana.
Poniekąd była przyzwyczajona, że jest typem osoby, której ciężko jest nawiązać jakiekolwiek nowe znajomości. Wolała spędzać wolny czas w samotności, nie narzucając się innym. Nigdy zbyt wiele nie mówiła. Przynajmniej od momentu kiedy to się stało. Omijała wszelkiego rodzaju zabawy, spotkania i tego typu przedsięwzięcia. Nie lubiła tłumów. Za każdym razem kiedy się w nich znajdowała, czuła jakby każda para oczu bacznie obserwowała jej każdy ruch. Dusiła się. Ale przecież nie zrobiła nic Louisowi. Nigdy wcześniej nie widziała go na oczy. Nie zależało jej, by każdy człowiek stąpający po tej planecie, darzył ją sympatią. Jednak zrozumiałaby, gdyby szatyn był wobec niej neutralny, ale żeby od razu taka niechęć? Przez właśnie taki stosunek, poczuła się jak intruz.
Nagle do pokoju wbiegł ponownie Harry, którego nieobecności nawet nie zauważyła. Postawił na stole dwie porcje spaghetti, po czym zaprosił wszystkich ponownie do stołu.
Livia nie zauważyła, jak Zayn posyła Tomlinsonowi pytające i lekko rozdrażnione spojrzenie. Odpowiedzią było wzruszenie ramionami.
Cała piątka z zapałem zabrała się za konsumowanie posiłku, wesoło przy tym rozmawiając. Tylko Olivia z pustym wyrazem szarych tęczówek wpatrywała się w makaron, co jakiś czas mieszając w nim swoim widelcem. Pod wpływem troskliwego spojrzenia Malika, kilkukrotnie przełknęła posiłek. Może i na skutek długotrwałych namów ze strony Harry'ego skusiłaby się na danie, to jednak zachowanie Lou skutecznie odebrało jej czy tak i tak, nikły apetyt.
- Jutro ktoś z zarządu ma zadzwonić w sprawie trasy. -odezwał się nagle Niall.
Po jego słowach Zayn wyprostował się jak struna, upuszczając na talerz sztućce. Symulując kaszel, chciał dać do zrozumienia przyjacielowi, żeby zakończył temat. Irlandczyk jednak nie zrozumiał jego intencji.
- Zastanawiam się na jak długo wyjedziemy, bo zakładam, że przygotowali dla nas minimum siedem kon... Ała! - syknął nagle z bólu nie kończąc wypowiedzi. Spojrzał zaskoczony na Zayna, masując obolałą nogę. Ten natomiast uśmiechnął się pod nosem zadowolony że jego kopniak skutecznie uciszył Horana. Zaraz jednak przybrał poważny wyraz twarzy i pokręcił głową, zaciskając szczękę, dając do zrozumienia, że jak najszybciej należy zakończyć ten temat.
Nie chciał, by dziewczyna dowiedziała się o jego sławnej części. Chciał, by Livia poznała Zayna Malika jako zwyczajnego chłopaka, który ma swoje problemy i słabości, wstaje codziennie rano i robi sobie śniadanie, musi posprzątać w domu, czyta gazetę, wychodzi na miasto, pomaga rodzinie, bierze zwyczajny prysznic i jakby nigdy nic, kładzie się wieczorem spać, śniąc o swoich marzeniach i przyszłości. Ze wszystkich sił starał się powstrzymać wyjście na jaw jego prawdziwej osobowości. Tego Zayna Malika, członka jednego z najbardziej popularnych zespołów w historii, na którego widok fankom nagle robi się gorąco, który jest obiektem westchnień tysięcy dziewczyn na świecie, któremu ciągle towarzyszy blask fleszy, przyjęcia i sztab ludzi. Tego samego który posiada ogromny dom, kilka horrendalnie drogich samochodów, ludzi, którym tylko zapłaci i zrobią wszystko co tylko chce. Tego Malika, który zmuszony jest nakładać codziennie maskę uśmiechu, ponieważ to gwiazdorskie życie wypompowało z niego to co najlepsze, który zasypia codziennie z myślą o kolejnym wystąpieniu przed kilkunastotysięcznym tłumem i którego marzenia najzwyczajniej wyparowały. Chciał, by poznała go takiego jakim był nim osiągnął ten ogromny sukces, a nie takiego jakim chcąc go wiedzieć inni. Nie chciał by ta sztuczna postać wykreowana przez media, będąca po wielokrotnych praniach mózgu i stająca się powoli zwyczajną kukłą do zarabiania pieniędzy wtargnęła do jej życia.
Od tych trzech lat, Zayn poznawał wielu ludzi. Niestety z nikłą ilością z nich mógł się rzeczywiście zaprzyjaźnić i utrzymywać stały kontakt. Poznając Olivię, wyczuł w niej osobę, z którą może być na dobre i na złe. W głębi duszy czuł silną potrzebę sprawowania nad nią opieki. Bał się, że to kruche ciałko znowu zostanie poddane torturą cielesnym i psychicznym. Nie mógłby znieść ponownego widoku siniaków na jej papierowym ciele i szkarłatu krwi brudzącego alabastrową skórę. Chciał być jej aniołem stróżem, niezależnie czy to akceptowała czy też nie.
Livia przenosiła zdezorientowane spojrzenie z Zayna na Niallera i na odwrót, nie rozumiejąc co mieli na myśli.
- Tak, rzeczywiście wujek coś mówił o podpisaniu kontraktów z nowymi korporacjami. Trzeba będzie dokładnie dowiedzieć się o co chodzi. - odezwał się spokojnym głosem Malik, brzmiąc tak jakby znał się na fachu. W duchu pogratulował sobie tak wyrafinowanego kłamstwa. Dziewczyna przytaknęła głową i ponownie utkwiła wzrok w pełnym talerzu. Liam natomiast zmierzył Mulata wzrokiem, oznajmiając iż czeka ich dość poważna rozmowa. W odpowiedzi otrzymał nieznaczne przewrócenie oczami. Żaden z chłopaków nie odezwał się ani słowem.
Okłamał ją. Chociaż z jego perspektywy nie wyglądało to aż tak tragicznie. Do czasu. Przecież nie wpoił jej całkowitej nieprawdy. Zataił tylko przed nią istotne fakty, dla jej własnego dobra. Nie wiedział jednak, jak bardzo Livia brzydziła się kłamstwami, przez które jej życie zostało zrujnowane. Czuła wewnętrzny wstręt do każdego fałszywego słowa.
- Nie męcz się już. - zachichotał wreszcie Harry, sięgając po talerz leżący przed Olivią i kładąc go na sam szczyt góry pustych naczyń. Uśmiechnęła się minimalnie.
Przy stole rozpoczęły się żywe rozmowy na temat ostatniego meczu jednej z drużyn piłkarskich. Wszyscy dyskutowali na temat bramki, która padła w wyniku rzutu karnego, przekrzykując się wzajemnie. Brunetka siedziała cicho oparta o zagłówek kanapy. Powoli zaczynała się rozluźniać w towarzystwie nowych znajomych. Louis również milczał jak zaklęty. Wlepiał tylko swoje niebieskie, skonsternowane tęczówki w wesołą twarz Zayna i od czasu do czasu zerkał z ukosa na szarooką dziewczynę.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz