Zimny, listopadowy wiatr otulał swoim oddechem ich zaczerwienione
od chłodu twarze. Powodował ledwo widoczne dreszcze na jej ciele, jednak gruby
materiał bluzy nie pozwalał na ich dostrzeżenie. Nagie konary drzew pięły się
ku górze, niemal dotykając swoimi ostrymi zakończeniami, ciemnych chmur, które
mozolnie sunęły po niebie. Długie popołudnie przesiąknięte zapachem deszczu
powoli dobiegało końca, ustępując miejsca mrocznemu wieczorowi. Cała ta ponura
aura zwiastowała rychłe przybycie zimy.
Oni jednak nie przejmowali się prawie ujemną
temperaturą na zewnątrz, czy też zaróżowiałymi z zimna policzkami. Od ponad
godziny stali na balkonie mieszkania Zayna, wpatrując się w jakieś martwe
punkty po przeciwnej stronie ulicy.
Spojrzał na
jej pogrążoną w zadumie twarz.
- Co się
dzieje z Twoim ojcem? - zapytał cicho, nie chcąc by została brutalnie
przywrócona do rzeczywistości. Mimo to ewidentny grymas wykrzywił jej usta. A
czego innego z drugiej strony mógłby się spodziewać? Skoro wspomniała już o
tym, że zamienił jej życie w piekło, to jak mogła reagować na samą wzmiankę o
tym człowieku? Odpalił swoją fajkę, czekając aż zacznie mówić.
Livia
zaciągnęła się mentolowym papierosem, wypuszczając w powietrze obłoczek dymu.
- Mój
ojciec jest alkoholikiem - odparła, przełykając głośno ślinę. Jego twarz
nieznacznie pobladła, lecz nie był w stanie jej przerywać. - Tak jak już
wcześniej mówiłam, miałam dość jego ciągłego obrazu przy wódce, piwach czy
innych trunkach. Nie chciałam już patrzyć jak wraca do domu ledwo trzymając się
na nogach. Miałam dość ciągłego opatrywania jego ran, bo wdawał się w jakieś
bójki, albo był nieprzytomny do tego stopnia, że potykał się o własne nogi i
lądował z twarzą wbitą w ziemię. Nienawidziłam słyszeć jego ciągłego krzyku. Po
prostu nie chciałam oglądać go w takim stanie - przymknęła powieki, biorąc
głęboki wdech. Gdy ponownie je otwarła, wlepiła swoje spojrzenie w jarzący się
koniec papierosa. - Wiesz, kiedy był pod wpływem alkoholu robił różne rzeczy.
Niekiedy było to nawet komiczne, jak na przykład kłócenie się z paprotką
stojącą w salonie. Ale to było na początku, kiedy pił okazjonalnie - tutaj
zrobiła niewidzialny cudzysłów w powietrzu, a po chwili ponownie przyłożyła
popękane usta do filtra, wciągając do ust przyjemne ciepło. W skupieniu
lustrował jej profil, nie odzywając się ani słowem. - Później już było tylko
gorzej. Wyzwiska, głupie rozkazy, a w szczególności... - zawahała się przez
chwilę - a w szczególności nadpobudliwość. To było piekło. Konieczność widzenia
go w stanie zupełnego odurzenia codziennie. Doświadczanie tego wszystkiego. To...
to bolało - dokończyła gasząc niedopałek butem i zrzucając go w dół.
Z kieszeni bluzy wyciągnęła otwartą już paczkę i
sięgnęła po kolejnego szluga. Spojrzał na nią rozdrażniony. Przyłożył dłoń do
jej nadgarstka, chwilowo uniemożliwiając jej dalsze poruszanie ręką, w której
trzymała papierosa.
- Przystopuj
trochę - powiedział. Podniosła kpiący wzrok, napotykając apodyktyczny wyraz
twarzy. Nie przejęła się tym zbytnio, szybko wyswobadzając dłoń z uścisku.
- Wierzę, że
on się pogubił w tym wszystkim. Praca, znajomi, problemy. Może go to
przytłoczyło? Nie wiem. Tak czy inaczej po serii pewnych wydarzeń postanowiłam
zapisać go na odwyk. Kiedy się o tym dowiedział, zrobił mi wojnę, że nie
powinnam wtrącać się w to co robi. Na szczęście było to na trzeźwo. O dziwo - westchnęła.
- Później interweniowała już pielęgniarka, która namawiała go do podjęcia
leczenia. Też to nic nie dało. Aż wreszcie postawiłam mu ultimatum; albo ja
albo ten śmierdzący alkohol. Wtedy dopiero się ugiął.
Zapanowała między nimi cisza, podczas której Livia
spokojnie wdychała mentolową truciznę. Zayn zmarszczył brwi, odwracając wzrok i
wbijając go w jakiś obiekt w oddali. Wszystko zaczynało mu się układać w jedną
całość. Owszem, nie miał jeszcze pewnym istotnych informacji, jednak cały zarys
był wręcz nader oczywisty. Ojciec, jego silna budowa, o której wspomniała
opisując jego wygląd, wódka, nadpobudliwość... i wtedy go olśniło.
- On Ci
to zrobił, prawda? - wypalił nagle, utwierdzając czekoladowe tęczówki w
punkcie ponad jej głową.
- O czym Ty
mó... - zaczęła lekko zdezorientowana, by po chwili zacisnąć usta w wąską
linijkę. Spuściła wzrok, hebanowymi włosami zasłaniając twarz. Już
wiedziała. Zdenerwowana, przycisnęła opuszkę palca do siniaka nad łokciem,
który jako jeden z wielu nie zdążył się jeszcze zagoić.
- Pobił Cię - powiedział nie dowierzając. Obrzydzenie z jakim to zrobił, przywołało falę
dreszczy błąkających się po jej papierowym ciele.
Pod
powiekami poczuła łzy na wspomnienie tego okropnego dnia, kiedy ojciec wrócił
ledwo przytomny domu, już od progu klnąc pod nosem jak szewc. Nie pasowało mu
nic. Od koloru ścian w holu, przez wystrój, ciepły obiad, który mimo wszystko
na niego czekał, po wydarzenia jakie miały miejsce w jego życiu. Z wielką
złością kotłującą się w ejgo oczach wtargnął na temat tabu- incydent sprzed
kilku lat, porwał na strzępy rysunek, nad którym pracowała od miesięcy,
zdemolował mieszkanie, a kiedy Livia zaczęła cicho łkać, wymierzył pierwszy
policzek.
Nawet nie zauważyła jak z jej oczu skapują rzewne łzy.
Czuła metaliczny posmak krwi z tamtego dnia, czuła ten palący ból i poniżenie jakiego
doznała.
- Cholera
jasna! Położył na Tobie rękę! - warkną sfrustrowany Zayn, wplatając palce w
swoje sterczące kosmyki i silnie za nie pociągając.
- Dlatego
boisz się ludzi. Dlatego wzbraniasz się od nawet najmniejszego dotyku. Bo on
Cię najzwyczajniej bił - szepnął tym razem, przenosząc wzrok na jej zapłakaną
twarz.
Nie mógł uwierzyć, że człowiek zdolny jest do czegoś
takiego. A w szczególności ten, który dał Tobie życie i powinien bronić Cię na
każdym kroku.
- Nie
oceniaj go bardzo surowo, proszę Cię - chlipnęła
- Nie
oceniaj go surowo? Poważnie, Livia? - ryknął, ale po chwili się opanował. - A
co mam myśleć o facecie, który nie dość, że chleje do upadłego, to jeszcze
położył łapsko na kobiecie. I to jeszcze na swojej córce - zaciśniętą dłonią
uderzył w barierką. Ta pod wpływem siły, zadygotała wydając dźwięk cichego
chrobotania.
- A co z
Twoją mamą? Wiedziała o tym? Godziła się na to? Czy może na niej też postanowił
się wyżyć - zapytał z namacalną ironią.
Olivia zastygła w bezruchu, czując jak ponowna fala
łez wzbiera się w kącikach jej oczu. Kolejna porcja soli została wysypana na
jej pokiereszowane serce. Przełknęła wielką gulę w gardle, która jak do tej
pory uniemożliwiała podawanie tej informacji innym ludziom. Sama też karmiła się
obłudą, wiedząc dobrze jaka jest prawda.
-Moja mama
nie żyje.
~
Powolnym krokiem przemierzał swój pokój, ostrożnie
niosąc jej skuloną postać. Delikatnie kołysząc drobne ciałko, położył je na
miękkim materacu między kilkoma poduszkami. Okrył je puchowym kocem, by w
jakimś stopniu ogrzać jej wychłodzoną skórę.
Gdy tylko udało mu się naciągnąć aksamitny materiał na
jej kruche ramiona, dziewczyna od razu poderwała się do pozycji siedzącej, z
trudem otwierając oczy. Spod przymrużonych powiek rozglądnęła się po
pomieszczeniu i zsuwając koc z ciała, przejechała dłońmi po zaspanej twarzy.
- Muszę
wracać do domu - wymamrotała ochryple, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Bała się u niego zostać na noc. Nie wiedziała jak odbierze
to Liam, który przecież mieszkał z Zaynem. Poza tym nie chciała się narzucać
swoją osobą. Uparcie również broniła swojej granicy jaką mentalnie postawiła.
Miała nie angażować się w znajomość z Malikiem, jednak to wszystko chyba pękło
z chwilą kiedy wyjawiła mu swój sekret. Nie było on jedyny, ale na chwilę
obecną musiał wystarczyć. Mimo tych wszystkich negatywnych aspektów, nie
chciała wracać do domu. Wiedziała, że cztery ściany przywitają ją pustką i
chłodem. Wystarczająco dużo doświadczyła tego w swoim życiu. Z jakiejś
niewytłumaczalnej przyczyny, gdy przebywała z Zaynem, uczucia te jakby
parowały. Zastępowała je sympatia i... ciepło. Jakkolwiek ono wyglądało. Livia
nie wiedziała o nim zbyt wiele, jednak jeżeli miało ono taką formę, bardzo jej
się podobało.
Na jej reakcję chłopak pokręcił głową i nieznacznie
przysiadł się bliżej.
- Nigdzie
nie idziesz, Liv. Zostajesz u mnie - szepnął. Nie chciał jej wypuścić do domu.
Z pewnością nie o takie porze, a już na pewno nie po tym co usłyszał i
zobaczył.
Gdy dziewczyna wspomniała o matce, nagle wybuchła
głośnym szlochem i za żadne skarby nie pozwalała siebie dotknąć, nie
wspominając o próbach uspokojenia. Po kilku minutach sama doszła do siebie,
lecz po jej policzkach w dalszym ciągu błąkały się kryształowe perełki.
Łamiącym się głosem powiedziała, że matka zginęła w wypadku cztery lata
wcześniej. Później już tylko jej tłumione łkanie odbijało się od ścian
mieszkania. Tulił ją do siebie, a ona o dziwo bez żadnych oporów mu się
poddała. Ustami muskała swoje dłonie, by wyciszyć do granic możliwości
wielokrotne zachłyśnięcie się powietrzem.
W tamtej chwili jedyne co czuł, to ból. Ból
spowodowany widokiem brunetki w tak opłakanym stanie. Niewidzialny drut oplatał
jego serce. Nie wiedział dlaczego, ale czuł się jakby to właśnie on był częścią
tej pogmatwanej i wręcz dramatycznej historii, która przecież wydarzyła się naprawdę.
Pokiwał
głową, przywracając się do stanu trzeźwości.
Olivia była tak słaba, że nie miała nawet siły by
stawić jakikolwiek opór. Pod wpływem nacisku palców delikatnie muskających jej
ramiona, opadła z powrotem na posłanie. Wtuliła twarz w białą poduszkę. Kosmyki
jej włosów rozlały się na gładkiej tkaninie prześcieradła, tworząc ciemną
kotarę. Zmęczone powieki z coraz większą trudnością unosiły się i opadały, by
ostatecznie przykryć znużone, szare tęczówki.
Ostrożnie obserwował jak gęste rzęsy rzucają długie
cienie na zaczerwienione od płaczu policzki. Resztki łez lśniły w świetle
pobliskiej latarni, której blask przedzierał się przez purpurowe zasłony i
wpadał wprost do wrzosowego pokoju. Po krótkim czasie sen zdominował całe jej
ciało. Skuliła się, podciągając kolana pod brodę, jedną ręką je oplatając, a
drugą kurczowo dociskając do policzka. Spierzchnięte usta uwalniały płytki
oddech. Jej alabastrowa skóra idealnie wtapiała się w białą poście. Na tym
jasnym tle, znacznie odznaczały się jej kruczoczarne włosy oraz zaróżowiała od
płaczu i chłodu cera.
Zayn okrył jej ciało kocem, po czym przejechawszy
dłonią po jej ramieniu wstał z łóżka Poruszyła się gwałtownie nie czując
uginającego się materaca, lecz błogi stan snu nie wypuścił jej ze swoich objęć.
Na palcach podszedł do drzwi. Jak najciszej je otworzył i szybko wyślizgując
się z pokoju, spojrzał jeszcze przez ramię, upewniający się tym samym, że Livia
leży w tym samym miejscu. Szybko przymknął drewnianą powłokę, by smuga światła
biegnąca z lampy w korytarzu nie rozjaśniła zbytnio spowitego w mroku jego
pokoju.
Podskoczył
gwałtownie, słysząc głos przyjaciela.
- Śpi? - zapytał
Louis, opierając się o chłodną ścianę i zakładając dłonie na piersi. Zayn
podrapał się po karku, kiwając głową.
- Tak,
wreszcie zasnęła - po tych słowach nastała między nimi niezręczna cisza.
Brązowooki zrobił kilka kroków w przód, chcąc skierować się do kuchni.
- Nie
pojechałeś do domu? - zapytał niby obojętnie chcąc jak najszybciej wypełnić tę
pustkę.
- I co
zamierzasz z tym zrobić? - Tomlinson zupełnie zignorował wcześniejsze pytanie
przyjaciela. Malik zatrzymał się w miejscu, zaraz na pierwszym stopniu schodów
prowadzących na parter. Odwrócił powoli głowę, by skonfrontować czujne
spojrzenie z błękitem tęczówek Louisa.
- Co zamierzam
zrobić z czym? - zapytał mrużąc oczy.
- Nie
zgrywaj głupiego, Zayn. Wiesz dobrze o co mi chodzi - tutaj skinieniem głowy
wskazał na zamknięte drzwi do pokoju Mulata. - Teraz, kiedy poznałeś jej
historię i dowiedziałeś się o ojcu.
- Czekaj,
czekaj… - Malik pokiwał głową zupełnie zaskoczony tym pytaniem. - A Ty skąd
niby wiesz, że poznałem jej historię? I jak się dowiedziałeś o ojcu? - Louis
westchnął głośno, odrywając plecy od gipsowej powierzchni i ruszył w stronę
przyjaciela.
- Chodź, do
kuchni. Opowiem Ci wszystko.
Ciepła para znad kolorowych kubków przyjemnie otulała
ich nozdrza. Siedzieli na drewnianych krzesłach przy kuchennej wysepce. Zayn
nerwowo przejeżdżał palcami po porcelanowych wzorkach, czekając na wiadomości
jakie miał mu do przekazania Louis.
Po raz kolejny tego wieczoru, a w zasadzie już nocy,
zamieniał się w słuch.
- Znam ją,
Zayn - wyrzucił z siebie Tomlinson wpatrując się w przyjaciela z kamiennym
wyrazem twarzy. Kontynuował dalej, gdy tylko brązowooki uchylił usta by zadać pytanie.
- Od początku wydawała mi się znajoma,
ale nie mogłem jej skojarzyć. Dopiero kiedy usłyszałem jej imię. Sam nie wiem,
czy mnie poznała. - Niebieskooki upił łyk gorącej cieczy. - Ale nic sobie nie
wyobrażaj! Poznałem ją kiedy w sumie byłem mały, nie pamiętam dokładnie. Moja
mama ubezpieczała się w firmie prowadzonej przez jej rodziców. Kiedy do nich
przyjeżdżała brała mnie ze sobą. Spędzaliśmy cały dzień w Londynie. Oni
zajmowali się papierkową robotą, a ja się z nią bawiłem. Zawsze była nieśmiała.
- Lou zmarszczył brwi, wbijając wzrok w herbatę, jakby przywołując wspomnienia.
– Mało kiedy się odzywała. Nie lubiła robić wokół siebie zamieszania. Wszędzie
brała ze sobą takiego kudłatego misia, a w jej pokoju wisiało dużo prac. Chyba
lubiła rysować. - Zayn zaśmiał się cicho pod nosem, przypominając sobie
sytuację ze szkicem. - Zawsze miała dwa kucyki na samym czubku głowy i chodziła
w kolorowych jeansach. Pamiętam, że jak rozmawialiśmy pierwszy raz, to
zapytałem jej czy wszystko z nią dobrze, bo jest bardzo blada. Wtedy się
uśmiechnęła i stwierdziła, że ma tak zawsze. - Na to wspomnienie, kąciki jego
ust uniosły się ku górze. - Chodzi o to, że wiedziałem o jej sytuacji. O ojcu,
matce. Tej ucieczce. Najzwyczajniej wiedziałem, że to wszystko może Cię przytłoczyć
i nie chciałem Ci o tej historii mówić. Chciałem, żeby Ona to zrobiła. Żeby
jedyny zarzut jaki mógłbyś mieć, kierowałbyś do niej. - zakończył, wpatrując
się w ciemność za oknem.
Malik zagryzł mocno wargę, zacieśniając uścisk na
kubku.
- Czekaj - nagle
gwałtownie odwrócił wzrok. - O jakiej ucieczce mówiłeś?
- Nie
powiedziała Ci wszystkiego? Głównie o mamie? - Zayn pokiwał przecząco głową,
czując jak w jego wnętrzu coś usilnie się zaciska.
- Wiem
tylko, że zginęła w wypadku - powiedział z trudem. Louis wstał od stołu i
ułożył brudne naczynie w zmywarce.
- Ona Ci to
powie. Daj jej tylko trochę czasu - po tych słowach zniknął.
Do uszu Malika doszedł dźwięk otwieranych drzwi w
sypialni dla gości. Tomlinson poszedł spać, zostawiając go z natłokiem nowych
myśli, które rozsadzały go od środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz