sobota, 21 czerwca 2014

5. część II.

Zimny, listopadowy wiatr otulał swoim oddechem ich zaczerwienione od chłodu twarze. Powodował ledwo widoczne dreszcze na jej ciele, jednak gruby materiał bluzy nie pozwalał na ich dostrzeżenie. Nagie konary drzew pięły się ku górze, niemal dotykając swoimi ostrymi zakończeniami, ciemnych chmur, które mozolnie sunęły po niebie. Długie popołudnie przesiąknięte zapachem deszczu powoli dobiegało końca, ustępując miejsca mrocznemu wieczorowi. Cała ta ponura aura zwiastowała rychłe przybycie zimy.
Oni jednak nie przejmowali się prawie ujemną temperaturą na zewnątrz, czy też zaróżowiałymi z zimna policzkami. Od ponad godziny stali na balkonie mieszkania Zayna, wpatrując się w jakieś martwe punkty po przeciwnej stronie ulicy.
Spojrzał na jej pogrążoną w zadumie twarz.
           - Co się dzieje z Twoim ojcem? - zapytał cicho, nie chcąc by została brutalnie przywrócona do rzeczywistości. Mimo to ewidentny grymas wykrzywił jej usta. A czego innego z drugiej strony mógłby się spodziewać? Skoro wspomniała już o tym, że zamienił jej życie w piekło, to jak mogła reagować na samą wzmiankę o tym człowieku? Odpalił swoją fajkę, czekając aż zacznie mówić.
Livia zaciągnęła się mentolowym papierosem, wypuszczając w powietrze obłoczek dymu.
           - Mój ojciec jest alkoholikiem - odparła, przełykając głośno ślinę. Jego twarz nieznacznie pobladła, lecz nie był w stanie jej przerywać. - Tak jak już wcześniej mówiłam, miałam dość jego ciągłego obrazu przy wódce, piwach czy innych trunkach. Nie chciałam już patrzyć jak wraca do domu ledwo trzymając się na nogach. Miałam dość ciągłego opatrywania jego ran, bo wdawał się w jakieś bójki, albo był nieprzytomny do tego stopnia, że potykał się o własne nogi i lądował z twarzą wbitą w ziemię. Nienawidziłam słyszeć jego ciągłego krzyku. Po prostu nie chciałam oglądać go w takim stanie - przymknęła powieki, biorąc głęboki wdech. Gdy ponownie je otwarła, wlepiła swoje spojrzenie w jarzący się koniec papierosa. - Wiesz, kiedy był pod wpływem alkoholu robił różne rzeczy. Niekiedy było to nawet komiczne, jak na przykład kłócenie się z paprotką stojącą w salonie. Ale to było na początku, kiedy pił okazjonalnie - tutaj zrobiła niewidzialny cudzysłów w powietrzu, a po chwili ponownie przyłożyła popękane usta do filtra, wciągając do ust przyjemne ciepło. W skupieniu lustrował jej profil, nie odzywając się ani słowem. - Później już było tylko gorzej. Wyzwiska, głupie rozkazy, a w szczególności... - zawahała się przez chwilę - a w szczególności nadpobudliwość. To było piekło. Konieczność widzenia go w stanie zupełnego odurzenia codziennie. Doświadczanie tego wszystkiego. To... to bolało - dokończyła gasząc niedopałek butem i zrzucając go w dół.
Z kieszeni bluzy wyciągnęła otwartą już paczkę i sięgnęła po kolejnego szluga. Spojrzał na nią rozdrażniony. Przyłożył dłoń do jej nadgarstka, chwilowo uniemożliwiając jej dalsze poruszanie ręką, w której trzymała papierosa.
           - Przystopuj trochę - powiedział. Podniosła kpiący wzrok, napotykając apodyktyczny wyraz twarzy. Nie przejęła się tym zbytnio, szybko wyswobadzając dłoń z uścisku.
           - Wierzę, że on się pogubił w tym wszystkim. Praca, znajomi, problemy. Może go to przytłoczyło? Nie wiem. Tak czy inaczej po serii pewnych wydarzeń postanowiłam zapisać go na odwyk. Kiedy się o tym dowiedział, zrobił mi wojnę, że nie powinnam wtrącać się w to co robi. Na szczęście było to na trzeźwo. O dziwo - westchnęła. - Później interweniowała już pielęgniarka, która namawiała go do podjęcia leczenia. Też to nic nie dało. Aż wreszcie postawiłam mu ultimatum; albo ja albo ten śmierdzący alkohol. Wtedy dopiero się ugiął.
Zapanowała między nimi cisza, podczas której Livia spokojnie wdychała mentolową truciznę. Zayn zmarszczył brwi, odwracając wzrok i wbijając go w jakiś obiekt w oddali. Wszystko zaczynało mu się układać w jedną całość. Owszem, nie miał jeszcze pewnym istotnych informacji, jednak cały zarys był wręcz nader oczywisty. Ojciec, jego silna budowa, o której wspomniała opisując jego wygląd, wódka, nadpobudliwość... i wtedy go olśniło.
           - On Ci to zrobił, prawda? - wypalił nagle, utwierdzając czekoladowe tęczówki w punkcie ponad jej głową.
           - O czym Ty mó... - zaczęła lekko zdezorientowana, by po chwili zacisnąć usta w wąską linijkę. Spuściła wzrok, hebanowymi włosami zasłaniając twarz. Już wiedziała. Zdenerwowana, przycisnęła opuszkę palca do siniaka nad łokciem, który jako jeden z wielu nie zdążył się jeszcze zagoić.
           - Pobił Cię - powiedział nie dowierzając. Obrzydzenie z jakim to zrobił, przywołało falę dreszczy błąkających się po jej papierowym ciele.
Pod powiekami poczuła łzy na wspomnienie tego okropnego dnia, kiedy ojciec wrócił ledwo przytomny domu, już od progu klnąc pod nosem jak szewc. Nie pasowało mu nic. Od koloru ścian w holu, przez wystrój, ciepły obiad, który mimo wszystko na niego czekał, po wydarzenia jakie miały miejsce w jego życiu. Z wielką złością kotłującą się w ejgo oczach wtargnął na temat tabu- incydent sprzed kilku lat, porwał na strzępy rysunek, nad którym pracowała od miesięcy, zdemolował mieszkanie, a kiedy Livia zaczęła cicho łkać, wymierzył pierwszy policzek.
Nawet nie zauważyła jak z jej oczu skapują rzewne łzy. Czuła metaliczny posmak krwi z tamtego dnia, czuła ten palący ból i poniżenie jakiego doznała.
           - Cholera jasna! Położył na Tobie rękę! - warkną sfrustrowany Zayn, wplatając palce w swoje sterczące kosmyki i silnie za nie pociągając.
           - Dlatego boisz się ludzi. Dlatego wzbraniasz się od nawet najmniejszego dotyku. Bo on Cię najzwyczajniej bił - szepnął tym razem, przenosząc wzrok na jej zapłakaną twarz.
Nie mógł uwierzyć, że człowiek zdolny jest do czegoś takiego. A w szczególności ten, który dał Tobie życie i powinien bronić Cię na każdym kroku.
           - Nie oceniaj go bardzo surowo, proszę Cię - chlipnęła
           - Nie oceniaj go surowo? Poważnie, Livia? - ryknął, ale po chwili się opanował. - A co mam myśleć o facecie, który nie dość, że chleje do upadłego, to jeszcze położył łapsko na kobiecie. I to jeszcze na swojej córce - zaciśniętą dłonią uderzył w barierką. Ta pod wpływem siły, zadygotała wydając dźwięk cichego chrobotania.
            - A co z Twoją mamą? Wiedziała o tym? Godziła się na to? Czy może na niej też postanowił się wyżyć - zapytał z namacalną ironią.
Olivia zastygła w bezruchu, czując jak ponowna fala łez wzbiera się w kącikach jej oczu. Kolejna porcja soli została wysypana na jej pokiereszowane serce. Przełknęła wielką gulę w gardle, która jak do tej pory uniemożliwiała podawanie tej informacji innym ludziom. Sama też karmiła się obłudą, wiedząc dobrze jaka jest prawda.
            -Moja mama nie żyje.
~

Powolnym krokiem przemierzał swój pokój, ostrożnie niosąc jej skuloną postać. Delikatnie kołysząc drobne ciałko, położył je na miękkim materacu między kilkoma poduszkami. Okrył je puchowym kocem, by w jakimś stopniu ogrzać jej wychłodzoną skórę.
Gdy tylko udało mu się naciągnąć aksamitny materiał na jej kruche ramiona, dziewczyna od razu poderwała się do pozycji siedzącej, z trudem otwierając oczy. Spod przymrużonych powiek rozglądnęła się po pomieszczeniu i zsuwając koc z ciała, przejechała dłońmi po zaspanej twarzy.
            - Muszę wracać do domu - wymamrotała ochryple, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Bała się u niego zostać na noc. Nie wiedziała jak odbierze to Liam, który przecież mieszkał z Zaynem. Poza tym nie chciała się narzucać swoją osobą. Uparcie również broniła swojej granicy jaką mentalnie postawiła. Miała nie angażować się w znajomość z Malikiem, jednak to wszystko chyba pękło z chwilą kiedy wyjawiła mu swój sekret. Nie było on jedyny, ale na chwilę obecną musiał wystarczyć. Mimo tych wszystkich negatywnych aspektów, nie chciała wracać do domu. Wiedziała, że cztery ściany przywitają ją pustką i chłodem. Wystarczająco dużo doświadczyła tego w swoim życiu. Z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny, gdy przebywała z Zaynem, uczucia te jakby parowały. Zastępowała je sympatia i... ciepło. Jakkolwiek ono wyglądało. Livia nie wiedziała o nim zbyt wiele, jednak jeżeli miało ono taką formę, bardzo jej się podobało.
Na jej reakcję chłopak pokręcił głową i nieznacznie przysiadł się bliżej.
            - Nigdzie nie idziesz, Liv. Zostajesz u mnie - szepnął. Nie chciał jej wypuścić do domu. Z pewnością nie o takie porze, a już na pewno nie po tym co usłyszał i zobaczył.
Gdy dziewczyna wspomniała o matce, nagle wybuchła głośnym szlochem i za żadne skarby nie pozwalała siebie dotknąć, nie wspominając o próbach uspokojenia. Po kilku minutach sama doszła do siebie, lecz po jej policzkach w dalszym ciągu błąkały się kryształowe perełki. Łamiącym się głosem powiedziała, że matka zginęła w wypadku cztery lata wcześniej. Później już tylko jej tłumione łkanie odbijało się od ścian mieszkania. Tulił ją do siebie, a ona o dziwo bez żadnych oporów mu się poddała. Ustami muskała swoje dłonie, by wyciszyć do granic możliwości wielokrotne zachłyśnięcie się powietrzem.
W tamtej chwili jedyne co czuł, to ból. Ból spowodowany widokiem brunetki w tak opłakanym stanie. Niewidzialny drut oplatał jego serce. Nie wiedział dlaczego, ale czuł się jakby to właśnie on był częścią tej pogmatwanej i wręcz dramatycznej historii, która przecież wydarzyła się naprawdę.
Pokiwał głową, przywracając się do stanu trzeźwości.
Olivia była tak słaba, że nie miała nawet siły by stawić jakikolwiek opór. Pod wpływem nacisku palców delikatnie muskających jej ramiona, opadła z powrotem na posłanie. Wtuliła twarz w białą poduszkę. Kosmyki jej włosów rozlały się na gładkiej tkaninie prześcieradła, tworząc ciemną kotarę. Zmęczone powieki z coraz większą trudnością unosiły się i opadały, by ostatecznie przykryć znużone, szare tęczówki.
Ostrożnie obserwował jak gęste rzęsy rzucają długie cienie na zaczerwienione od płaczu policzki. Resztki łez lśniły w świetle pobliskiej latarni, której blask przedzierał się przez purpurowe zasłony i wpadał wprost do wrzosowego pokoju. Po krótkim czasie sen zdominował całe jej ciało. Skuliła się, podciągając kolana pod brodę, jedną ręką je oplatając, a drugą kurczowo dociskając do policzka. Spierzchnięte usta uwalniały płytki oddech. Jej alabastrowa skóra idealnie wtapiała się w białą poście. Na tym jasnym tle, znacznie odznaczały się jej kruczoczarne włosy oraz zaróżowiała od płaczu i chłodu cera.
Zayn okrył jej ciało kocem, po czym przejechawszy dłonią po jej ramieniu wstał z łóżka Poruszyła się gwałtownie nie czując uginającego się materaca, lecz błogi stan snu nie wypuścił jej ze swoich objęć. Na palcach podszedł do drzwi. Jak najciszej je otworzył i szybko wyślizgując się z pokoju, spojrzał jeszcze przez ramię, upewniający się tym samym, że Livia leży w tym samym miejscu. Szybko przymknął drewnianą powłokę, by smuga światła biegnąca z lampy w korytarzu nie rozjaśniła zbytnio spowitego w mroku jego pokoju.
Podskoczył gwałtownie, słysząc głos przyjaciela.
             - Śpi? - zapytał Louis, opierając się o chłodną ścianę i zakładając dłonie na piersi. Zayn podrapał się po karku, kiwając głową.
             - Tak, wreszcie zasnęła - po tych słowach nastała między nimi niezręczna cisza. Brązowooki zrobił kilka kroków w przód, chcąc skierować się do kuchni.
            - Nie pojechałeś do domu? - zapytał niby obojętnie chcąc jak najszybciej wypełnić tę pustkę.
            - I co zamierzasz z tym zrobić? - Tomlinson zupełnie zignorował wcześniejsze pytanie przyjaciela. Malik zatrzymał się w miejscu, zaraz na pierwszym stopniu schodów prowadzących na parter. Odwrócił powoli głowę, by skonfrontować czujne spojrzenie z błękitem tęczówek Louisa.
            - Co zamierzam zrobić z czym? - zapytał mrużąc oczy.
            - Nie zgrywaj głupiego, Zayn. Wiesz dobrze o co mi chodzi - tutaj skinieniem głowy wskazał na zamknięte drzwi do pokoju Mulata. - Teraz, kiedy poznałeś jej historię i dowiedziałeś się o ojcu.
            - Czekaj, czekaj… - Malik pokiwał głową zupełnie zaskoczony tym pytaniem. - A Ty skąd niby wiesz, że poznałem jej historię? I jak się dowiedziałeś o ojcu? - Louis westchnął głośno, odrywając plecy od gipsowej powierzchni i ruszył w stronę przyjaciela.
            - Chodź, do kuchni. Opowiem Ci wszystko.

Ciepła para znad kolorowych kubków przyjemnie otulała ich nozdrza. Siedzieli na drewnianych krzesłach przy kuchennej wysepce. Zayn nerwowo przejeżdżał palcami po porcelanowych wzorkach, czekając na wiadomości jakie miał mu do przekazania Louis.
Po raz kolejny tego wieczoru, a w zasadzie już nocy, zamieniał się w słuch.
            - Znam ją, Zayn - wyrzucił z siebie Tomlinson wpatrując się w przyjaciela z kamiennym wyrazem twarzy. Kontynuował dalej, gdy tylko brązowooki uchylił usta by zadać pytanie. -  Od początku wydawała mi się znajoma, ale nie mogłem jej skojarzyć. Dopiero kiedy usłyszałem jej imię. Sam nie wiem, czy mnie poznała. - Niebieskooki upił łyk gorącej cieczy. - Ale nic sobie nie wyobrażaj! Poznałem ją kiedy w sumie byłem mały, nie pamiętam dokładnie. Moja mama ubezpieczała się w firmie prowadzonej przez jej rodziców. Kiedy do nich przyjeżdżała brała mnie ze sobą. Spędzaliśmy cały dzień w Londynie. Oni zajmowali się papierkową robotą, a ja się z nią bawiłem. Zawsze była nieśmiała. - Lou zmarszczył brwi, wbijając wzrok w herbatę, jakby przywołując wspomnienia. – Mało kiedy się odzywała. Nie lubiła robić wokół siebie zamieszania. Wszędzie brała ze sobą takiego kudłatego misia, a w jej pokoju wisiało dużo prac. Chyba lubiła rysować. - Zayn zaśmiał się cicho pod nosem, przypominając sobie sytuację ze szkicem. - Zawsze miała dwa kucyki na samym czubku głowy i chodziła w kolorowych jeansach. Pamiętam, że jak rozmawialiśmy pierwszy raz, to zapytałem jej czy wszystko z nią dobrze, bo jest bardzo blada. Wtedy się uśmiechnęła i stwierdziła, że ma tak zawsze. - Na to wspomnienie, kąciki jego ust uniosły się ku górze. - Chodzi o to, że wiedziałem o jej sytuacji. O ojcu, matce. Tej ucieczce. Najzwyczajniej wiedziałem, że to wszystko może Cię przytłoczyć i nie chciałem Ci o tej historii mówić. Chciałem, żeby Ona to zrobiła. Żeby jedyny zarzut jaki mógłbyś mieć, kierowałbyś do niej. - zakończył, wpatrując się w ciemność za oknem.
Malik zagryzł mocno wargę, zacieśniając uścisk na kubku.
            - Czekaj - nagle gwałtownie odwrócił wzrok. - O jakiej ucieczce mówiłeś?
            - Nie powiedziała Ci wszystkiego? Głównie o mamie? - Zayn pokiwał przecząco głową, czując jak w jego wnętrzu coś usilnie się zaciska.
            - Wiem tylko, że zginęła w wypadku - powiedział z trudem. Louis wstał od stołu i ułożył brudne naczynie w zmywarce.
            - Ona Ci to powie. Daj jej tylko trochę czasu - po tych słowach zniknął.
Do uszu Malika doszedł dźwięk otwieranych drzwi w sypialni dla gości. Tomlinson poszedł spać, zostawiając go z natłokiem nowych myśli, które rozsadzały go od środka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz