Od autorki: Mamy okrągłą dyszkę! Z takich spraw organizacyjnych, to nowy rozdział pojawi się już (o zgrozo!) we wrześniu tak samo jak trójka Another love. Głupio mi to przyznać, ale coś ciężko mi idzie to opowiadanie, ale mam nadzieję, że jakaś szufladka się otworzy i będę mogła je spokojnie dopisać. Póki co, mam pewną nowość, którą postaram się Wam pokazać jeszcze w tym tygodniu. A co do rozdziału, mam nadzieję, że się podoba, bo trochę się w nim podziało. Odzywajcie się do mnie, bo potrzeba mi Waszych słów! Trzymajcie się i korzystajcie z ostatnich tygodni sierpnia! x
Dla Love_Rain_ za każde pozostawione tutaj słowo i za to, że jest bardzo ważną częścią ich historii. Dziękuję!
Długie konary drzew za pomocą pomarańczowej, ulicznej latarni rzucały długie cienie na przysłonięte rolety. Mleczne chmury ciągnęły się po ciemnym firmamencie nieba zasłaniający tym samym kilka iskrzących się gwiazd. Silny wiatr huczał na zewnątrz, dając wrażenie, że wszystko zaraz zostanie porwane razem z nim. W cząsteczkach suchego powietrza czuć było pustkę.
Czekoladowe tęczówki spod przymrużonych powiek bacznie
obserwowały grę cieni na zasłoniętym oknie, kątem oka zahaczając o brązową
ramkę ustawioną na niewielkim stoliku nocnym. Mimo że jaśminowa pościel
zachęcała, by zanurzyć się w jej objęciach, Zayn uparcie opierał głowę o
chłodną ścianę sypialni, nie pozwalając sobie na chwilę odpłynięcia.
Wieczory zawsze były najcięższe. O ile przez dzień blade
światło słońca dawało jakiekolwiek poczucie ciepła, tak przejmujący chłód nocy
odbierał to wszystko z niespotykaną brutalnością. Kiedy mrok nie otulał ulicy a
sen nie spowijał organizmów można było mieć cień nadziei. Chłopak zawsze mógł
przebywać w towarzystwie przyjaciół i mimo że ostatnimi czasy rzadko się
odzywał, wystarczało mu przysłuchiwanie się niekiedy mało elokwentnym docinkom,
na co reagował ze śmiechem. Nawet mógłby zamienić kilka nic nieznaczący zdań z
którymkolwiek z kolegów, byleby tylko nie został pozostawiony sam sobie Byleby nie musiał słuchać tej przeklętej
ciszy dźwięczącej w uszach i nie czuć kolejnej fali wyrzutów sumienia.
Przebiegł palcami po miękkim materiale pościeli, by zaraz
chwycić w drżące dłonie drewnianą ramkę. Kąciki jego ust uniosły się ku górze,
kiedy w jasnym świetle lampki nocnej ukazała się owalna twarz z ogromnym
uśmiechem na ustach. Ty samym, który tak
bardzo uwielbiał, a którego nie mógł widywać tak często.
Z niewielkiego
zdjęcia hipnotyzowały duże, szare tęczówki właścicielki o hebanowych włosach.
Olivia wyglądała na wyjątkowo
szczęśliwą, kiedy stroiła przeróżne miny do obiektywu aparatu. Jej lekko
zmarszczony nosek i przymknięta lewa powieka, tworzyły komiczny obrazek.
Chłopak stojący obok niej przyglądał się jej również z uśmiechem na ustach i
zabawną mimiką twarzy.
Całość
tej pięknej chwili kiedy to wygłupiali się u niej w mieszkaniu ze znalezionym
starym aparatem została zamknięta w brązowym kawałku ramki z ozdobnymi
ornamentami.
Kiedy
chłopak tak gładził opuszką palca zastygłe w czasie policzki, w jego gardle
zaczęła formować się wielka gula. Ponownie uświadamiał sobie, że nie wiadomo
czy będzie mógł jeszcze kiedykolwiek w świecie realnym dotknąć jej ciepłej
skóry. Nie wiadomo czy będzie mu dane śmiać się z jej spalonych dowcipów,
których przecież nie potrafiła opowiadać i czy będzie mógł skosztować jeszcze
jej fenomenalnego rosołu, który wielokrotnie gotowała na obiad. Nie wiedział
czy będzie mógł głaskać jej włosy, ocierać kryształowe łzy, milczeć siedząc na
kanapie czy też robić ulubioną, brzoskwiniową herbatę.
Oliwkowe
policzki pokryły się bezradnym rumieńcem, a kąciki oczu ponownie tej nocy
zaszczypały go niemiłosiernie. Ale przecież to normalna reakcja, prawda?
Każdy
człowiek posiadający emocje zareagowałby tak samo, kiedy prze głowę
przewijałaby się mu myśl, że może nie zobaczyć już osoby, w jakiś sposób dla
niego ważnej, tak? Szczególnie kiedy łączyła go z nią silna więź, a odejście
nastąpiło bez pożegnania. Tęsknota jest nieodłącznym elementem życia człowieka.
Czasem tęsknimy za osobami, które nas opuściły. Czasem to my opuściliśmy ich
dla ich własnego dobra. Jednym razem oboje podjęliśmy taką decyzję, a innym
nastąpiła ona z góry kierowana losem. Tęsknimy za osobami które kochamy.
Tęsknimy za osobami, które mieliśmy, a czasem paradoksalnie tęsknimy za
osobami, które nigdy nie były nasze i nawet nasze być nie mogły.
Zayn
przymknął powieki, czując jak gorące łzy palą jego skórę. Z bólem rozrywającym
serce z całej siły wrzucił zdjęcie do niewielkiej szuflady, po czym domknął
mocno w czego efekcie lampka nocna niebezpiecznie się zakołysała. Zmęczony
ciągłą walką objął dłońmi miękką poduszkę i machinalnie sięgnął do wyłącznika
światła. Kiedy leżał w jednej pozycji dość długi czasy, zanurzając męczoną
twarz w materiale, jego zmysły zaczęły wyraźnie odczuwać pewne elementy. Chora
tęsknota wyimaginowała wokół niego jej śmiech, głos, dotyk, a nawet zapach
perfum, który miał owlec bawełnianą pościel.
- Wróć do mnie, albo odejdź. Zostaw mnie w
spokoju.
~*~
Wypadające z ciasnego koka kosmyki włosów, muskały
odkrytą skórę karku, kiedy Livia spokojnym ruchami zataczała szmatką okręgi na
powierzchni drewnianej komody. Zapach migdałowego mleczka do polerowania mebli
roznosił się po całym mieszkaniu za sprawą całodniowych porządków. Podciągnęła
rękawy delikatnego materiału bluzki, sięgając do stojącej wyżej półki.
Ukradkiem rzuciła spojrzenie w stronę zegara, który wskazywał zaledwie 13.42.
Fuknęła pod nosem, ponieważ Michael miał się zjawić u
niej dobre piętnaście minut wcześniej, przez co jego mocna kawa jaką przywykł
pijać, dawno już wystygła. Olivia ponownie ustawiła kilka ramek na
wyczyszczonym meblu i udała się do sąsiedniego pokoju, by pozbierać
pozostawione tam rzeczy. Słysząc dźwięk przekręcających się w zamku klucz,
cofnęła się o krok, by zza ściany dostrzec blond czuprynę, podrygującą z każdym
ruchem.
- Już
jestem Liv! Przepraszam, że tak długo, ale coś znalazłem i…- urwał, gdy
napotkał jej gromiące spojrzenie. - Och, nie patrz tak na mnie. Jestem cały,
przynajmniej w pewnej części. Muszę Ci coś pokazać - dokończył, odwieszając
granatową kurtkę na wieszak.
- Nie ma
problemu, ale kawę robisz sobie sam! Chyba, że wypijesz, tę która zdążyła już
ostygnąć! - krzyknęła z sypialni.
-Daj ty mi
spokój z kawą! Lepiej zainteresuj się Zaynem - burknął, wchodząc do kuchni i
zasiadając na wysokim krześle, wcześniej stawiając czajnik na gazie. Pod blatem
miętosił poranną gazetę, którą zakupił w drodze do kamienicy.
- Co w
związku z nim?- zapytała skonsternowana, wychylając się zza futryny drzwi.
Michael westchnął głęboko pocierając dłonią skronie, po czym oparł brodę na
prawej ręce.
- Jak
dobrze go znasz?
- Mike,
do czego zmierzasz? - zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć rosnące
zdenerwowanie.
- Odpowiedz
Liv. Wiesz jak się nazywa i powiedzmy, że w jakimś stopniu go poznałaś pod
względem charakteru. A co prócz tego? Wiesz coś o nim konkretnego? Gdzie
pracuje, jakie ma hobby, gdzie mieszka?
Dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł naprzeciwko
przyjaciela i splotła swoje dłonie.
- Lubi
malować. Długimi popołudniami chodzi na spacery, a później bawi się brzdąkając
na instrumentach. Z tego co mówił, to pracuje w jakiejś firmie wujka. Nie wiem
dokładnie o co chodzi, ale wyjeżdża często w jakieś delegacje. Partnerstwo,
nowe spółki. Te sprawy. To musi być jakiś gruby interes, bo wygląd jego domu
mówi sam za siebie, ale nieważne. Do czego zmierzasz, Mike? - powtórzyła,
mrużąc oczy.
Blondyn pokręcił z niedowierzaniem głową, śmiejąc się
cierpko pod nosem.
- Musiał
Ci wcisnąć niezły kit. Wiedziałem od początku, że coś jest z nim nie tak. I
nie, że mam coś do niego, bo całkiem przyjemnie się z nim rozmawiało, ale on
coś ukrywał. Mówiłem!- mamrotał pod nosem.
- Chryste
Panie, jeżeli masz zamiast teraz go oczerniać, to proszę Cię wyjdź, bo nie mam
nastroju, żeby tego wysłuchiwać. Może i Zayn jest irytujący, ale nie róbmy z
niego skurczybyka!
- Livia,
poznałaś kogoś prócz jego czwórki kolegów, których widziałaś może trzy razy?
Mówił Ci kiedyś coś więcej o swojej pracy? Gdzie wyjeżdża, w jakim celu? Mówił
Ci cokolwiek więcej o sobie?
- Nie,
ale to raczej nie moja sprawa, prawda? Jak będzie chciał, to powie mi sam -wycedziła
przez zaciśnięte zęby.
- Och,
proszę Cię! Czy to nie Ty, skarżyłaś mi się, że dziwnie się zachowuje na spacerach,
jakby go ktoś śledził? Że unika wychodzenia na zewnątrz czy coś? Że często
znika?
- Mike,
proszę Cię skończ. Zaczyna już mnie to męczyć i chyba ta rozmowa nie ma sensu.
- Cholera
jasna! On Cię okłamał! Rozumiesz?!
Na te słowa szare tęczówki otwarły się szerzej, a krew
zaczęła na nowo buzować w żyłach.
- Przestań!
- krzyknęła. Niebieskooki wyrzucił ręce w powietrze, po czym wytaszczył na blat
pomiętą gazetę.
-Proszę bardzo! Masz tutaj
prawdziwego Zayna we własnej osobie! Korporacja. Pff. Dobre mi sobie. Może
raczej międzynarodowa gwiazda estrady, zarabiająca fortunę i mająca wszystko
czego dusza zapragnie? - Podniósł ton głosu, czego nie przywykł robić.
Jasne oczy uważnie lustrowały tekst artykułu i osoby
przedstawione na okładce. Piątka chłopaków uśmiechała się ze sceny, a za ich
plecami rozciągał się hala wypełniona po brzegi fanami z różnymi transparentami
i światełkami. „Kolejna trasa największego boy bandu na świecie - One Direction powoli
dobiega końca! Teraz zespół skupia się na wydaniu kolejnej płyty! Cały artykuł
na stronie 12.”
Przełknęła
głośno ślinę, po chwili przyciskając dłoń do ust. Po jej policzkach zaczęły
spływać słone łzy, które skapywał wprost na kartki feralnej gazety. Nie mogła
uwierzyć w to co przeczytała. Tak długo udawało mu się to przed nią ukrywać.
Fakt, że nigdy nie żyła mediami dodatkowo mu w tym pomógł. Owszem, słyszała
kiedyś o takim zespole, ale to tylko przelotnie. Miała własne problemy i nigdy
by jej nie przyszło interesować się jakimś chorym show-biznesem.
Michael odsunął krzesło i jednym susem znalazł się przy
jej kulącej się postaci. Silnie objął ją ramionami, pozwalając ponownie łkać
jej w swoją koszulkę.
- Nie
płacz Liv. Przepraszam, że dowiedziałaś się tego ode mnie. Przepraszam, ale
chciałem dla Ciebie dobrze. Nie płacz, błagam. Livia, porozmawiasz z nim i
wszystko sobie wyjaśnicie. Tylko nie płacz. - Tulił jej drżącą postać, mamrocząc słowa pocieczenia w pachnące lawendą włosy.
- Okłamał mnie. On mnie okłamał. Nie
powiedział prawdy. Karmił mnie kłamstwem. Okłamał mnie, Mike. Okłamał.
Nic
więcej już nie odpowiedział. Tylko przyciskał do siebie jej lgnące ciało,
którym wstrząsały co chwila spazmy płaczu.
~*~
Długie nogi wyciągnięte na kawowym stoliku w salonie
wsparte były na puchowej poduszce. Dłoń zaciśnięta na czarnym pilocie co chwila
skakała po kanałach, powodując grymas siedzącego obok Niallera. Brak
zdecydowania Zayn spowodował, że blondyn szybko podniósł się z miejsca i
podchodząc do dekodera ostawionego pod ekranem zaczął wracać do stacji, która
emitowała jakiś ciekawy film. Malik natomiast z rozbawieniem w dalszym ciągu
naciskał guzik powodując przewijanie się obrazu. Takim sposobem rozpoczęła się
walka o popołudniową władzę nad telewizorem. Żaden nie chciał ustąpić. Tej dość
głupiej zabawie towarzyszyły ciągłe wybuchy śmiechu, które zwabiły do
pomieszczenia Liama szykującego się do wyjścia na miasto. Oparł się o drzwi,
pobłażliwie spoglądając na toczących bój przyjaciół.
Beztroski moment rozpadł się w pył, kiedy frontowa
powłoka domu z hukiem otwarła się na oścież i do mieszkania wpadł zziajany
Louis. Jego brązowe kosmyki jak i wierzchnia część ubioru pokryte były cienką
warstwą deszczu, jednak najwyraźniej chłopak się tym nie przejmował. Nie
pokwapił się nawet, by zdjąć buty przed wejściem do dalszej części domu. Ciężko
dysząc, przebiegł przez kuchnię w międzyczasie rozwijając pomięte kartki
zaciskane przez cały czas między palcami.
-Widziałeś
co jest głównym artykułem w większości gazet?- wyrzucił na wdechu skupiając się
na zdezorientowanej twarzy Zayna. Ten tylko wzruszył ramionami dając mu do
zrozumienia, że nie ma bladego pojęcia. W tym momencie wilgotna i pomarszczona
gazeta wylądowała na stole tuż pod nosem Malika, który szybko przeniósł na nią
swój wzrok.
- My! -
oświecił wszystkich zebranych Tomlinson z
niepokojem artykułując słowo.
- Och,
Tommo, już nam tak nie pochlebiaj. – Niall machnął ręką, udając zawstydzenie.
- To
chyba dobrze, nie?- stwierdził obojętnie Liam, poprawiają kołnierz swojej
kraciastej koszuli. Lou tylko pokiwał rozpaczliwie głową, zwilżając koniuszkiem
języka wargi.
- Nie
rozumiesz! Livia! Przecież ona o nas nic nie wie! - wyjaśnił dosadnie,
spoglądając ponownie na Zayna, którego wcześniejszy pytający wyraz twarzy w
sekundę zmienił się w przerażenie.
- Cholera
jasna! - krzyknął, zrywając się z miejsca. Szybko ubrał buty i zrywając kurtkę
z wieszaka ruszył do samochodu.
Ulice Londynu były wilgotne, jednak nie przejmował się
prędkością jaką osiągał jego samochód. Mijał kolejne zakręty coraz mocniej
zaciskając palce na kierownicy w efekcie czego, jego knykcie całkowicie
zbielały. Zatrzymując się pod ciemną kamienicą nie zwrócił uwagi nawet na
zablokowanie pojazdu. Rzucił się do drzwi wejściowych i również tym razem los
mu sprzyjał, bowiem do budynku wchodziła również starsza kobieta. Olivia
zapewne nie otworzyłaby drzwi, gdyby tylko zorientowała się, że to on.
Ciężko dysząc wbiegał po dwa stopnie na samą górę, aż
wreszcie stanął przed oczekiwanymi drzwiami. Spokojnie zapukał dwa razy, jednak
wszystko pozostało bez odpowiedzi. Westchnął głęboko czując jak niepokój
zaczyna targać jego nerwami. Oparł się o drewnianą powłokę, ponownie uderzając
o nią dłonią.
- Livia,
proszę Cię, otwórz.
Cisza. Nic nie drgnęło. Nasłuchiwał czy nie słychać
kroków czy też jakichś głosów. W pewnej chwili zorientował się, że jakieś
dźwięki dochodzą z wewnątrz. Zmarszczył brwi, jednak szybko zamarł
uświadamiając sobie, co to tak naprawdę jest. Tłumiony szloch tuż za drzwiami.
- Livia,
wiem że tam jesteś. Otwórz. To ja, Zayn! - zaczął błagalnie.
- Nie
znam żadnego Zayna.- Ochrypły głos dotarł do niego zza przeszkody. Chłopak
przymknął oczy w efekcie bólu spowodowanego tą krótką wypowiedzią.
Nie chciał jej ranić ani gestami ani słowem. Od samego
początku chciał jej powiedzieć prawdę, jednak najzwyczajniej stchórzył. Bał się
stanąć przed faktem, bo obawiał się jej reakcji. Obawiała się, że po tym
wszystkim co przeszła i po tym wszystkim co przechodzi nie będzie w stanie
wziąć kolejnego balastu na siebie. Ale to przecież nie powinno się liczyć.
Chciał pomóc. A pomoc nie jest obciążeniem. To tylko człowiek wmawia sobie, że
to kosztuje, że będzie nam z tym źle. Boimy się pozwolić sobie pomóc, sami
plącząc się we własnych problemach, które stopniowo zaciskają nam się na szyi
odcinając dopływ tlenu.
Zayn tworzył wokół siebie bańkę normalności. Przebywając
z Livią zachowywał się jak zwyczajny chłopak, bez międzynarodowej kariery,
ogromu pieniędzy i medialnego szumu. Kreował nowego siebie, chociaż do końca
tak to nie wyglądało. Jedyną nowością było zapominanie o troskach związanych z
życiem publicznym. Brunet przywoływał samego siebie sprzed lat i to pozwalało
mu na odpędzenie własnych problemów, jednocześnie wspierając Olivię. Ale
przecież tak nie można, prawda? Ludzie powinni nas akceptować w całości. Z
wadami i zaletami, pasjami i dziwactwami. Tylko aby tego oczekiwać od drugiej
osoby powinniśmy najpierw dać jej szansę zapoznać się z całą naszą osobę, a nie
ukrywać jej elementy gdzieś po kątach, skoro prędzej czy później wyjdzie
wszystko na jaw. Jak to mówią „jeśli naważysz sobie piwa, musisz je później
spić”. Teraz przyszła kolej na Zayna, który musiał rozwiązać problem wytworzony
przez samego siebie.
- Nie
wygłupia się Liv. Przecież to ja!
- Ale ja
nie znam żadnego Zayna! Znałam go kilka dni temu, ale teraz okazał się zupełnie
innym człowiekiem. Skrzywdził mnie swoim kłamstwem i tym, że podszywał się pod
kogoś innego, więc odejdź kimkolwiek jesteś, bo tylko marnujesz swój czas.- Dziewczęcy
głos załamał się przy końcu zdania i ponownie zapadła cisza.
- Porozmawiajmy
normalnie. Tylko otwórz te pieprzone drzwi, żebym mógł Ci wszystko wyjaśnić.
- Nie
wiem czy masz co wyjaśniać - warknęła.
-Livia!
Czy to nie Ty mówiłaś, że największym grzechem jest niepozwolenie ludziom na
przedstawienie ich punktu widzenia, tym samym zabijając poczucie ich
potrzebności? Najprościej przecież stawiać ich w jednym świetle, bez drugiej
opinii. Ty tak mówiłaś, czy mi się pomyliło? Bo jak tak to przepraszam! - ton
jego głosu zaczął się podnosić, a oddech stawał się urywany.
Ponownie zaległa cisza, którą ostatecznie przerwał
przekręcany zamek w drzwiach. Drewniana powłoka się uchyliła, co automatycznie
skłoniło Zayna do przejścia przez próg. Gdy to zrobił, jego oczom ukazała się
skulona blada postać, w naciągniętym swetrze i skrzyżowanych na piersi
dłoniach. Hebanowe kosmyki kleiły się do wilgotnej twarzy, częściową ja
przysłaniając. Z tego punktu widzenia, można było dostrzec zaczerwienione
policzki i napuchnięte wargi.
Zrobił krok w jej stronę, sięgając do jednego z pukli
włosów. Trzymał go w palcach chcąc założyć za jej ucho, jednak czując jego
bliskość automatycznie się wychyliła w tył, powodując tym samym, że włosy
uciekły z uścisku.
- To nie
tak jak myślisz - szepnął.
- A jak?
Kłamałeś dla żartów, własnej zabawy, czy może ktoś Ci kazał? Albo potrzebowałeś
odskoczni czy coś w tym sensie i wtedy napatoczyłam się ja! - krzyknęła
podnosząc załzawione spojrzenie po raz pierwszy na jego twarz. Posklejane rzęsy
mrugnęły szybko w efekcie złości, a zęby zaatakowały jej czerwoną wargę.
- Nie mów
tak! Owszem, nie powiedziałem Ci prawdy! A wiesz czemu? Bo się bałem!
Stchórzyłem przed faktem, dlatego bo bałem się Ciebie stracić! Bałem się
stracić naszej przyjaźni przez otoczkę, która jest ze mną od kilku lat i sam
wiem, że nie jest łatwa do udźwignięcia!
Więc dlaczego miałaby dla Ciebie być piórkiem? Ale to tylko jeden z elementów
mojej biografii, Liv. Jestem jaki jestem i to, że jestem sławny nie zmienia
mojego charakteru ani zachowania względem Ciebie! Bo takiego mnie poznałaś!
Poznałaś Zayna, którego nie wszyscy mają okazję widzieć. To Ty wiesz jaki
jestem. I przepraszam, że nie powiedziałem Ci wcześniej i że dowiedziałaś się w
taki sposób, ale najzwyczajniej… ja tylko chciałem Cię ochronić.
Zatrzepotała rzęsami, czując jak wyrzuty sumienia
wgryzają się w jej umysł. Może nie powinna tak postępować? Może trzeba było od
początku normalnie porozmawiać z Malikiem bez scen? Szybko jednak wizja ich
wspólnego spaceru w towarzystwie paparazzich zasłoniła jej świeży widok. A co
jak teraz ludzie zaczną się nią interesować? A co jak zaczną grzebać w jej
przeszłości? Wzdrygnęła się, czują ponowne pieczenie w kącikach oczu.
- Teraz
wszystko się zmieni - chlipnęła, przyciskając palce do ust. Pociągnął ją za
rękę, powodując, że zatopiła twarz w materiale jego swetra.
- Jak na razie będzie wszystko po staremu. Zobaczysz. Tak długo jak
będziesz chciała, a ja nie pozwolę, by ktokolwiek Cię skrzywdził - wymamrotał
w jej włosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz