niedziela, 17 sierpnia 2014

10.

     Od autorki: Mamy okrągłą dyszkę! Z takich spraw organizacyjnych, to nowy rozdział pojawi się już (o zgrozo!) we wrześniu tak samo jak trójka Another love. Głupio mi to przyznać, ale coś ciężko mi idzie to opowiadanie, ale mam nadzieję, że jakaś szufladka się otworzy i będę mogła je spokojnie dopisać. Póki co, mam pewną nowość, którą postaram się Wam pokazać jeszcze w tym tygodniu. A co do rozdziału, mam nadzieję, że się podoba, bo trochę się w nim podziało. Odzywajcie się do mnie, bo potrzeba mi Waszych słów! Trzymajcie się i korzystajcie z ostatnich tygodni sierpnia! x


Dla Love_Rain_ za każde pozostawione tutaj słowo i za to, że jest bardzo ważną częścią ich historii. Dziękuję!


           Długie konary drzew za pomocą pomarańczowej, ulicznej latarni rzucały długie cienie na przysłonięte rolety. Mleczne chmury ciągnęły się po ciemnym firmamencie nieba zasłaniający tym samym kilka iskrzących się gwiazd. Silny wiatr huczał na zewnątrz, dając wrażenie, że wszystko zaraz zostanie porwane razem z nim. W cząsteczkach suchego powietrza czuć było pustkę.
            Czekoladowe tęczówki spod przymrużonych powiek bacznie obserwowały grę cieni na zasłoniętym oknie, kątem oka zahaczając o brązową ramkę ustawioną na niewielkim stoliku nocnym. Mimo że jaśminowa pościel zachęcała, by zanurzyć się w jej objęciach, Zayn uparcie opierał głowę o chłodną ścianę sypialni, nie pozwalając sobie na chwilę odpłynięcia.
            Wieczory zawsze były najcięższe. O ile przez dzień blade światło słońca dawało jakiekolwiek poczucie ciepła, tak przejmujący chłód nocy odbierał to wszystko z niespotykaną brutalnością. Kiedy mrok nie otulał ulicy a sen nie spowijał organizmów można było mieć cień nadziei. Chłopak zawsze mógł przebywać w towarzystwie przyjaciół i mimo że ostatnimi czasy rzadko się odzywał, wystarczało mu przysłuchiwanie się niekiedy mało elokwentnym docinkom, na co reagował ze śmiechem. Nawet mógłby zamienić kilka nic nieznaczący zdań z którymkolwiek z kolegów, byleby tylko nie został pozostawiony sam sobie  Byleby nie musiał słuchać tej przeklętej ciszy dźwięczącej w uszach i nie czuć kolejnej fali wyrzutów sumienia.
            Przebiegł palcami po miękkim materiale pościeli, by zaraz chwycić w drżące dłonie drewnianą ramkę. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, kiedy w jasnym świetle lampki nocnej ukazała się owalna twarz z ogromnym uśmiechem na ustach. Ty samym, który tak bardzo uwielbiał, a którego nie mógł widywać tak często.
            Z niewielkiego zdjęcia hipnotyzowały duże, szare tęczówki właścicielki o hebanowych włosach. Olivia wyglądała  na wyjątkowo szczęśliwą, kiedy stroiła przeróżne miny do obiektywu aparatu. Jej lekko zmarszczony nosek i przymknięta lewa powieka, tworzyły komiczny obrazek. Chłopak stojący obok niej przyglądał się jej również z uśmiechem na ustach i zabawną mimiką twarzy.
Całość tej pięknej chwili kiedy to wygłupiali się u niej w mieszkaniu ze znalezionym starym aparatem została zamknięta w brązowym kawałku ramki z ozdobnymi ornamentami.
Kiedy chłopak tak gładził opuszką palca zastygłe w czasie policzki, w jego gardle zaczęła formować się wielka gula. Ponownie uświadamiał sobie, że nie wiadomo czy będzie mógł jeszcze kiedykolwiek w świecie realnym dotknąć jej ciepłej skóry. Nie wiadomo czy będzie mu dane śmiać się z jej spalonych dowcipów, których przecież nie potrafiła opowiadać i czy będzie mógł skosztować jeszcze jej fenomenalnego rosołu, który wielokrotnie gotowała na obiad. Nie wiedział czy będzie mógł głaskać jej włosy, ocierać kryształowe łzy, milczeć siedząc na kanapie czy też robić ulubioną, brzoskwiniową herbatę.
Oliwkowe policzki pokryły się bezradnym rumieńcem, a kąciki oczu ponownie tej nocy zaszczypały go niemiłosiernie. Ale przecież to normalna reakcja, prawda?
Każdy człowiek posiadający emocje zareagowałby tak samo, kiedy prze głowę przewijałaby się mu myśl, że może nie zobaczyć już osoby, w jakiś sposób dla niego ważnej, tak? Szczególnie kiedy łączyła go z nią silna więź, a odejście nastąpiło bez pożegnania. Tęsknota jest nieodłącznym elementem życia człowieka. Czasem tęsknimy za osobami, które nas opuściły. Czasem to my opuściliśmy ich dla ich własnego dobra. Jednym razem oboje podjęliśmy taką decyzję, a innym nastąpiła ona z góry kierowana losem. Tęsknimy za osobami które kochamy. Tęsknimy za osobami, które mieliśmy, a czasem paradoksalnie tęsknimy za osobami, które nigdy nie były nasze i nawet nasze być nie mogły.
Zayn przymknął powieki, czując jak gorące łzy palą jego skórę. Z bólem rozrywającym serce z całej siły wrzucił zdjęcie do niewielkiej szuflady, po czym domknął mocno w czego efekcie lampka nocna niebezpiecznie się zakołysała. Zmęczony ciągłą walką objął dłońmi miękką poduszkę i machinalnie sięgnął do wyłącznika światła. Kiedy leżał w jednej pozycji dość długi czasy, zanurzając męczoną twarz w materiale, jego zmysły zaczęły wyraźnie odczuwać pewne elementy. Chora tęsknota wyimaginowała wokół niego jej śmiech, głos, dotyk, a nawet zapach perfum, który miał owlec bawełnianą pościel.
- Wróć do mnie, albo odejdź. Zostaw mnie w spokoju.

~*~
            Wypadające z ciasnego koka kosmyki włosów, muskały odkrytą skórę karku, kiedy Livia spokojnym ruchami zataczała szmatką okręgi na powierzchni drewnianej komody. Zapach migdałowego mleczka do polerowania mebli roznosił się po całym mieszkaniu za sprawą całodniowych porządków. Podciągnęła rękawy delikatnego materiału bluzki, sięgając do stojącej wyżej półki. Ukradkiem rzuciła spojrzenie w stronę zegara, który wskazywał zaledwie 13.42.
            Fuknęła pod nosem, ponieważ Michael miał się zjawić u niej dobre piętnaście minut wcześniej, przez co jego mocna kawa jaką przywykł pijać, dawno już wystygła. Olivia ponownie ustawiła kilka ramek na wyczyszczonym meblu i udała się do sąsiedniego pokoju, by pozbierać pozostawione tam rzeczy. Słysząc dźwięk przekręcających się w zamku klucz, cofnęła się o krok, by zza ściany dostrzec blond czuprynę, podrygującą z każdym ruchem.
- Już jestem Liv! Przepraszam, że tak długo, ale coś znalazłem i…- urwał, gdy napotkał jej gromiące spojrzenie. - Och, nie patrz tak na mnie. Jestem cały, przynajmniej w pewnej części. Muszę Ci coś pokazać - dokończył, odwieszając granatową kurtkę na wieszak.
- Nie ma problemu, ale kawę robisz sobie sam! Chyba, że wypijesz, tę która zdążyła już ostygnąć! - krzyknęła z sypialni.
-Daj ty mi spokój z kawą! Lepiej zainteresuj się Zaynem - burknął, wchodząc do kuchni i zasiadając na wysokim krześle, wcześniej stawiając czajnik na gazie. Pod blatem miętosił poranną gazetę, którą zakupił w drodze do kamienicy.
- Co w związku z nim?- zapytała skonsternowana, wychylając się zza futryny drzwi. Michael westchnął głęboko pocierając dłonią skronie, po czym oparł brodę na prawej ręce.
- Jak dobrze go znasz?
- Mike, do czego zmierzasz? - zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć rosnące zdenerwowanie.
- Odpowiedz Liv. Wiesz jak się nazywa i powiedzmy, że w jakimś stopniu go poznałaś pod względem charakteru. A co prócz tego? Wiesz coś o nim konkretnego? Gdzie pracuje, jakie ma hobby, gdzie mieszka?
            Dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł naprzeciwko przyjaciela i splotła swoje dłonie.
- Lubi malować. Długimi popołudniami chodzi na spacery, a później bawi się brzdąkając na instrumentach. Z tego co mówił, to pracuje w jakiejś firmie wujka. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale wyjeżdża często w jakieś delegacje. Partnerstwo, nowe spółki. Te sprawy. To musi być jakiś gruby interes, bo wygląd jego domu mówi sam za siebie, ale nieważne. Do czego zmierzasz, Mike? - powtórzyła, mrużąc oczy.
            Blondyn pokręcił z niedowierzaniem głową, śmiejąc się cierpko pod nosem.
- Musiał Ci wcisnąć niezły kit. Wiedziałem od początku, że coś jest z nim nie tak. I nie, że mam coś do niego, bo całkiem przyjemnie się z nim rozmawiało, ale on coś ukrywał. Mówiłem!- mamrotał pod nosem.
- Chryste Panie, jeżeli masz zamiast teraz go oczerniać, to proszę Cię wyjdź, bo nie mam nastroju, żeby tego wysłuchiwać. Może i Zayn jest irytujący, ale nie róbmy z niego skurczybyka!
- Livia, poznałaś kogoś prócz jego czwórki kolegów, których widziałaś może trzy razy? Mówił Ci kiedyś coś więcej o swojej pracy? Gdzie wyjeżdża, w jakim celu? Mówił Ci cokolwiek więcej o sobie?
- Nie, ale to raczej nie moja sprawa, prawda? Jak będzie chciał, to powie mi sam -wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Och, proszę Cię! Czy to nie Ty, skarżyłaś mi się, że dziwnie się zachowuje na spacerach, jakby go ktoś śledził? Że unika wychodzenia na zewnątrz czy coś? Że często znika?
- Mike, proszę Cię skończ. Zaczyna już mnie to męczyć i chyba ta rozmowa nie ma sensu.
- Cholera jasna! On Cię okłamał! Rozumiesz?!
            Na te słowa szare tęczówki otwarły się szerzej, a krew zaczęła na nowo buzować w żyłach.
- Przestań! - krzyknęła. Niebieskooki wyrzucił ręce w powietrze, po czym wytaszczył na blat pomiętą gazetę.
-Proszę bardzo! Masz tutaj prawdziwego Zayna we własnej osobie! Korporacja. Pff. Dobre mi sobie. Może raczej międzynarodowa gwiazda estrady, zarabiająca fortunę i mająca wszystko czego dusza zapragnie? - Podniósł ton głosu, czego nie przywykł robić.
            Jasne oczy uważnie lustrowały tekst artykułu i osoby przedstawione na okładce. Piątka chłopaków uśmiechała się ze sceny, a za ich plecami rozciągał się hala wypełniona po brzegi fanami z różnymi transparentami i światełkami. „Kolejna trasa największego boy bandu na świecie - One Direction powoli dobiega końca! Teraz zespół skupia się na wydaniu kolejnej płyty! Cały artykuł na stronie 12.”
            Przełknęła głośno ślinę, po chwili przyciskając dłoń do ust. Po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy, które skapywał wprost na kartki feralnej gazety. Nie mogła uwierzyć w to co przeczytała. Tak długo udawało mu się to przed nią ukrywać. Fakt, że nigdy nie żyła mediami dodatkowo mu w tym pomógł. Owszem, słyszała kiedyś o takim zespole, ale to tylko przelotnie. Miała własne problemy i nigdy by jej nie przyszło interesować się jakimś chorym show-biznesem.
            Michael odsunął krzesło i jednym susem znalazł się przy jej kulącej się postaci. Silnie objął ją ramionami, pozwalając ponownie łkać jej w swoją koszulkę.
- Nie płacz Liv. Przepraszam, że dowiedziałaś się tego ode mnie. Przepraszam, ale chciałem dla Ciebie dobrze. Nie płacz, błagam. Livia, porozmawiasz z nim i wszystko sobie wyjaśnicie. Tylko nie płacz. - Tulił jej drżącą postać, mamrocząc słowa pocieczenia w pachnące lawendą włosy.
- Okłamał mnie. On mnie okłamał. Nie powiedział prawdy. Karmił mnie kłamstwem. Okłamał mnie, Mike. Okłamał.
Nic więcej już nie odpowiedział. Tylko przyciskał do siebie jej lgnące ciało, którym wstrząsały co chwila spazmy płaczu.

~*~
            Długie nogi wyciągnięte na kawowym stoliku w salonie wsparte były na puchowej poduszce. Dłoń zaciśnięta na czarnym pilocie co chwila skakała po kanałach, powodując grymas siedzącego obok Niallera. Brak zdecydowania Zayn spowodował, że blondyn szybko podniósł się z miejsca i podchodząc do dekodera ostawionego pod ekranem zaczął wracać do stacji, która emitowała jakiś ciekawy film. Malik natomiast z rozbawieniem w dalszym ciągu naciskał guzik powodując przewijanie się obrazu. Takim sposobem rozpoczęła się walka o popołudniową władzę nad telewizorem. Żaden nie chciał ustąpić. Tej dość głupiej zabawie towarzyszyły ciągłe wybuchy śmiechu, które zwabiły do pomieszczenia Liama szykującego się do wyjścia na miasto. Oparł się o drzwi, pobłażliwie spoglądając na toczących bój przyjaciół.
            Beztroski moment rozpadł się w pył, kiedy frontowa powłoka domu z hukiem otwarła się na oścież i do mieszkania wpadł zziajany Louis. Jego brązowe kosmyki jak i wierzchnia część ubioru pokryte były cienką warstwą deszczu, jednak najwyraźniej chłopak się tym nie przejmował. Nie pokwapił się nawet, by zdjąć buty przed wejściem do dalszej części domu. Ciężko dysząc, przebiegł przez kuchnię w międzyczasie rozwijając pomięte kartki zaciskane przez cały czas między palcami.
-Widziałeś co jest głównym artykułem w większości gazet?- wyrzucił na wdechu skupiając się na zdezorientowanej twarzy Zayna. Ten tylko wzruszył ramionami dając mu do zrozumienia, że nie ma bladego pojęcia. W tym momencie wilgotna i pomarszczona gazeta wylądowała na stole tuż pod nosem Malika, który szybko przeniósł na nią swój wzrok.
- My! - oświecił wszystkich zebranych Tomlinson z  niepokojem artykułując słowo.
- Och, Tommo, już nam tak nie pochlebiaj. – Niall machnął ręką, udając zawstydzenie.
- To chyba dobrze, nie?- stwierdził obojętnie Liam, poprawiają kołnierz swojej kraciastej koszuli. Lou tylko pokiwał rozpaczliwie głową, zwilżając koniuszkiem języka wargi.
- Nie rozumiesz! Livia! Przecież ona o nas nic nie wie! - wyjaśnił dosadnie, spoglądając ponownie na Zayna, którego wcześniejszy pytający wyraz twarzy w sekundę zmienił się w przerażenie.
- Cholera jasna! - krzyknął, zrywając się z miejsca. Szybko ubrał buty i zrywając kurtkę z wieszaka ruszył do samochodu.
            Ulice Londynu były wilgotne, jednak nie przejmował się prędkością jaką osiągał jego samochód. Mijał kolejne zakręty coraz mocniej zaciskając palce na kierownicy w efekcie czego, jego knykcie całkowicie zbielały. Zatrzymując się pod ciemną kamienicą nie zwrócił uwagi nawet na zablokowanie pojazdu. Rzucił się do drzwi wejściowych i również tym razem los mu sprzyjał, bowiem do budynku wchodziła również starsza kobieta. Olivia zapewne nie otworzyłaby drzwi, gdyby tylko zorientowała się, że to on.
            Ciężko dysząc wbiegał po dwa stopnie na samą górę, aż wreszcie stanął przed oczekiwanymi drzwiami. Spokojnie zapukał dwa razy, jednak wszystko pozostało bez odpowiedzi. Westchnął głęboko czując jak niepokój zaczyna targać jego nerwami. Oparł się o drewnianą powłokę, ponownie uderzając o nią dłonią.
- Livia, proszę Cię, otwórz.
            Cisza. Nic nie drgnęło. Nasłuchiwał czy nie słychać kroków czy też jakichś głosów. W pewnej chwili zorientował się, że jakieś dźwięki dochodzą z wewnątrz. Zmarszczył brwi, jednak szybko zamarł uświadamiając sobie, co to tak naprawdę jest. Tłumiony szloch tuż za drzwiami.
- Livia, wiem że tam jesteś. Otwórz. To ja, Zayn! - zaczął błagalnie.
- Nie znam żadnego Zayna.- Ochrypły głos dotarł do niego zza przeszkody. Chłopak przymknął oczy w efekcie bólu spowodowanego tą krótką wypowiedzią.
            Nie chciał jej ranić ani gestami ani słowem. Od samego początku chciał jej powiedzieć prawdę, jednak najzwyczajniej stchórzył. Bał się stanąć przed faktem, bo obawiał się jej reakcji. Obawiała się, że po tym wszystkim co przeszła i po tym wszystkim co przechodzi nie będzie w stanie wziąć kolejnego balastu na siebie. Ale to przecież nie powinno się liczyć. Chciał pomóc. A pomoc nie jest obciążeniem. To tylko człowiek wmawia sobie, że to kosztuje, że będzie nam z tym źle. Boimy się pozwolić sobie pomóc, sami plącząc się we własnych problemach, które stopniowo zaciskają nam się na szyi odcinając dopływ tlenu.
            Zayn tworzył wokół siebie bańkę normalności. Przebywając z Livią zachowywał się jak zwyczajny chłopak, bez międzynarodowej kariery, ogromu pieniędzy i medialnego szumu. Kreował nowego siebie, chociaż do końca tak to nie wyglądało. Jedyną nowością było zapominanie o troskach związanych z życiem publicznym. Brunet przywoływał samego siebie sprzed lat i to pozwalało mu na odpędzenie własnych problemów, jednocześnie wspierając Olivię. Ale przecież tak nie można, prawda? Ludzie powinni nas akceptować w całości. Z wadami i zaletami, pasjami i dziwactwami. Tylko aby tego oczekiwać od drugiej osoby powinniśmy najpierw dać jej szansę zapoznać się z całą naszą osobę, a nie ukrywać jej elementy gdzieś po kątach, skoro prędzej czy później wyjdzie wszystko na jaw. Jak to mówią „jeśli naważysz sobie piwa, musisz je później spić”. Teraz przyszła kolej na Zayna, który musiał rozwiązać problem wytworzony przez samego siebie.
- Nie wygłupia się Liv. Przecież to ja!
- Ale ja nie znam żadnego Zayna! Znałam go kilka dni temu, ale teraz okazał się zupełnie innym człowiekiem. Skrzywdził mnie swoim kłamstwem i tym, że podszywał się pod kogoś innego, więc odejdź kimkolwiek jesteś, bo tylko marnujesz swój czas.- Dziewczęcy głos załamał się przy końcu zdania i ponownie zapadła cisza.
- Porozmawiajmy normalnie. Tylko otwórz te pieprzone drzwi, żebym mógł Ci wszystko wyjaśnić.
- Nie wiem czy masz co wyjaśniać - warknęła.
-Livia! Czy to nie Ty mówiłaś, że największym grzechem jest niepozwolenie ludziom na przedstawienie ich punktu widzenia, tym samym zabijając poczucie ich potrzebności? Najprościej przecież stawiać ich w jednym świetle, bez drugiej opinii. Ty tak mówiłaś, czy mi się pomyliło? Bo jak tak to przepraszam! - ton jego głosu zaczął się podnosić, a oddech stawał się urywany.
            Ponownie zaległa cisza, którą ostatecznie przerwał przekręcany zamek w drzwiach. Drewniana powłoka się uchyliła, co automatycznie skłoniło Zayna do przejścia przez próg. Gdy to zrobił, jego oczom ukazała się skulona blada postać, w naciągniętym swetrze i skrzyżowanych na piersi dłoniach. Hebanowe kosmyki kleiły się do wilgotnej twarzy, częściową ja przysłaniając. Z tego punktu widzenia, można było dostrzec zaczerwienione policzki i napuchnięte wargi.
            Zrobił krok w jej stronę, sięgając do jednego z pukli włosów. Trzymał go w palcach chcąc założyć za jej ucho, jednak czując jego bliskość automatycznie się wychyliła w tył, powodując tym samym, że włosy uciekły z uścisku.
- To nie tak jak myślisz - szepnął.
- A jak? Kłamałeś dla żartów, własnej zabawy, czy może ktoś Ci kazał? Albo potrzebowałeś odskoczni czy coś w tym sensie i wtedy napatoczyłam się ja! - krzyknęła podnosząc załzawione spojrzenie po raz pierwszy na jego twarz. Posklejane rzęsy mrugnęły szybko w efekcie złości, a zęby zaatakowały jej czerwoną wargę.
- Nie mów tak! Owszem, nie powiedziałem Ci prawdy! A wiesz czemu? Bo się bałem! Stchórzyłem przed faktem, dlatego bo bałem się Ciebie stracić! Bałem się stracić naszej przyjaźni przez otoczkę, która jest ze mną od kilku lat i sam wiem, że nie jest łatwa  do udźwignięcia! Więc dlaczego miałaby dla Ciebie być piórkiem? Ale to tylko jeden z elementów mojej biografii, Liv. Jestem jaki jestem i to, że jestem sławny nie zmienia mojego charakteru ani zachowania względem Ciebie! Bo takiego mnie poznałaś! Poznałaś Zayna, którego nie wszyscy mają okazję widzieć. To Ty wiesz jaki jestem. I przepraszam, że nie powiedziałem Ci wcześniej i że dowiedziałaś się w taki sposób, ale najzwyczajniej… ja tylko chciałem Cię ochronić.
            Zatrzepotała rzęsami, czując jak wyrzuty sumienia wgryzają się w jej umysł. Może nie powinna tak postępować? Może trzeba było od początku normalnie porozmawiać z Malikiem bez scen? Szybko jednak wizja ich wspólnego spaceru w towarzystwie paparazzich zasłoniła jej świeży widok. A co jak teraz ludzie zaczną się nią interesować? A co jak zaczną grzebać w jej przeszłości? Wzdrygnęła się, czują ponowne pieczenie w kącikach oczu.
- Teraz wszystko się zmieni - chlipnęła, przyciskając palce do ust. Pociągnął ją za rękę, powodując, że zatopiła twarz w materiale jego swetra.
             - Jak na razie będzie wszystko po staremu. Zobaczysz. Tak długo jak będziesz chciała, a ja nie pozwolę, by ktokolwiek Cię skrzywdził - wymamrotał w jej włosy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz